poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział II

O rany, wcale się Was aż tylu nie spodziewałam, ale jest mi niezmiernie miło <3 hmm... moje kolejne wypociny ... nie wiem, jak to wygląda. Zdaję się na Was ;o


********



No więc, kiedy już w końcu po na prawdę długich próbach udało mi się opanować swój jakże szyderczy  śmiech pod wpływem jego obrażonych, i jednocześnie przerażonych oczu, również skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Patrzyłam na Niego w sposób tak obojętny, jak tylko umiałam. I nagle odkryłam, że w sumie, wygląda znacznie lepiej niż wcześniej. Kurwa. Skup się. Boże, jak można być takim ignorantem, by nie wiedzieć, z kim się kurwa sypia! Nie byłam idealna, poukładana, czy grzeczna. Nie mówię, że należałam do takich, co to aż po grób, na całe życie, i takie tam jakieś inne dziwne historie. Ale może bez przesady...
-Nie pamiętasz mnie, prawda?- spytałam, unosząc prawą brew. W duchu miałam taki ubaw, jak jeszcze nigdy w życiu z powodu żadnego faceta, choć tak na prawdę cała sytuacja była beznadziejnie... beznadziejna. Przecież nie powinnam tak naprawdę mieć w ogóle do Niego o takie rzeczy pretensji, czyż nie? Nie mój cyrk, nie moje małpy, nie mój wóz, nie będzie mnie wiózł, i jakieś tam inne frazesy. No i wtedy się zaczęło. Że trasy, że mnóstwo alkoholu, inne używki, że to na prawdę nie tak, że dużo przeszedł przed samą trasą, i oddał się w ramiona zapomnienia, że mógłby przysiąc, że On na prawdę z nikim nic...
-Aż tu nagle, Ty tak po prostu, zjawiasz się z... eeee... moją córką... Jak w ogóle dałaś Jej na imię?-  spytał na koniec jakże fascynującego wywodu. W sumie, po cholerę mi się tłumaczył? Przecież który gwiazdor obracający się z takim zespołem, pamiętałby cokolwiek takiego, jak jednorazowy numerek z jakąś panną w trasie. O rany... Nie wytrzymałam. Ryknęłam kolejnym śmiechem, co jego znowu nie bardzo zadowoliło. Miał bardzo... wymowną mimikę twarzy. Co jeszcze bardziej w całej sytuacji mnie bawiło.
-Nie pamiętasz mnie, i masz do tego święte prawo, mój drogi, ale dobrze wiedzieć że odstawiacie takie numery że nawet nie wiesz co robisz. Po pierwsze- to nie jest Twoje dziecko, po drugie, to nawet nie jest moje dziecko, tylko moja siostra! Po trzecie, nawet nigdy ze mną nie spałeś, a po czwarte- w życiu mnie nie widziałeś na oczy bo nie jestem nawet Twoją fanką, Ba, ledwo znam kilka Twoich kawałków. Jednak zanim wezwiesz ochronę, błagam, bądź łaskawy zawołać chłopaków i wysłuchajcie mnie po tym, ile zadałam sobie trudu, by się tu dostać z Polski, spoko?- wystrzeliłam słowami jak katarynka. No tak, ja i moje słowotoki w momentach kryzysowych. Patrzył na mnie, w znacznie większym szoku, niż jeszcze dwie minuty temu. Huuu, a myślałam, że bardziej niż jego własne dziecko nic go nie zdziwi.Przez dłuższą chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, przez co zaczynało mi się robić słabo. On patrzył, jakby próbował w jakikolwiek sensowny sposób wytłumaczyć mnie, i całą tę sytuację, a ja błagalnie, modląc się w duchu, by mi się jednak udało. Boże, byłam szalona, ale czego nie robi się dla przyjaciół, co nie?!
Po chwili przeczesał swe dość krótkie, jak na Niego, blond włosy, i zniknął za drzwiami wielkiego pomieszczenia. O kurwa, chyba jestem w dupie. Nosz kurwa, poszedł po tego ogromnego goryla, z którym raczej nie przypadliśmy sobie do gustu. Na pewno. I zaraz mnie stąd wypierdolą z takim hukiem, że aż Flora usłyszy w Polsce uderzenie mojej dupy o drogę przed bramą. Fuck, fuck, fuck... Niedobrze. No cóż. Nie było Go dłuższą chwilę, więc wyjęłam Małą z wózka, skoro i tak już nie spała. Rozłożyłyśmy się na tej gigantycznej, beżowej kanapie i zaczęłam się z Nią bawić. Gadałam do Niej, śmiałam się, cały czas nad Nią pochylona. Boże, jak ja kochałam, gdy moje Malutkie Słoneczko się uśmiechało...! Uwielbiałam się Nią zajmować, ku wielkiej radości mojej mamy. Kurde, gdyby Ona wiedziała, gdzie ja teraz zabrałam Małą, podczas gdy Ona siedzi w spa... Ha! Zostałabym zamordowana. Przez własną rodzicielkę. Nagle usłyszałam odchrząknięcie. Osz kurwa. Wyprostowałam się, odeszłam od kanapy, i... ujrzałam cały zespół. Cała czwórka stała i bezczelnie się na mnie gapiła, a w zasadzie, to bezpośrednio na moja dupę. No naprawdę...? Ciekawe, ile tam już stoją. I znowu poczułam, jak na moich policzkach pojawia się piękny, czerwony, ognisty kolorek... Boże, czy ja kiedykolwiek przestanę się rumienić? Ku mojemu zdziwieniu, Bill podszedł do Ani, i, zabawiając Ją (no przecież mówiłam, że to nie nasze dziecko!), rzucił
-No więc, słuchamy Cię uważnie, eee... yyy... przedstawiłaś się w ogóle?- i w tej chwili chłopaki zaczęli się śmiać. Ja z resztą też nie wytrzymałam, i lekko parsknęłam.
-Stary, dupa przychodzi, wmawia Ci, że to Twój dzieciak, a Ty Jej nawet kurwa o imię nie zapytałeś?! Nie no, właśnie zostałeś moim mistrzem!- rzucił Tom, nie przestając się brechtać. I w sumie, miał rację. No kurwa, z drugiej strony, ja też się mogłam przedstawić. Brawa i dla mnie, i dla Niego !
-Ala. Tak, cześć Wam wszystkim tak w ogóle, czy coś.  I przepraszam za takie niefortunne wejście i zamieszanie na samym wstępie, zwłaszcza Ciebie, Bill- spojrzałam w Jego kierunku, a On przewrócił oczami, nie przerywając nawet zabawiania Małej. Kurwa! To ja zawsze tak reaguję!
-No cóż... Generalnie, naprawdę, mimo tego jak to wygląda, nie jestem Waszą fanką. I nie wyciągnę zaraz z torebki koszulki z Waszym zdjęciem krzycząc `JEEEEJ! PODPISZECIE?!` i w ogóle, pewnie Was to zdziwi, ale tak na prawdę, to niewiele o Was wiem ani niewiele znam Waszych kawałków, ale...- i tu przerwał mi Tom.
-Postanowiłaś stać się naszą fanką w ramach czego w dość dziwny sposób zaczęłaś, bo chcesz ukraść nam bieliznę, ale uznałaś, że to nie wypali?
-Nie, gdybym chciała Twoją bieliznę, zaciągnęła bym Cię po Waszym koncercie w Polsce `przypadkiem` do jakiegokolwiek kibla, używając dobrej wymówki do zdjęcia bokserek, i zostawiłabym Cię niespełnionego- odpowiedziałam, ze słodkim uśmiechem na twarzy.
-Okej, Bill, ja już Ją lubię, więc w sumie śmiało możesz Jej machnąć tego dzieciaka, gdybyś jednak chciał- Tom spojrzał z uśmiechem, po czym, gdy Bill zmierzył Go morderczym wzrokiem, dodał -W takim razie kontynuuj.
-Więc, mam przyjaciółkę, Florę. Kocha Was ponad życie, odkąd tylko się pojawiliście, i w sumie, zanim jeszcze staliście się na prawdę mega sławni w Polsce, Ona miała już Waszą pierwszą płytę. A ja kocham Ją, całym swoim sercem. Dlatego kiedy ostatnio powiedziała, że gdyby miała Wasze autografy z dedykacją, mogłaby umrzeć szczęśliwa i spełniona, postanowiłam, że w ramach 22 urodzin które są za chwilę, spróbuję jakoś to załatwić. Wiem., że wybrałam dość dziwny sposób, ale...
-W sumie, to bardzo kontrowersyjny, wyjątkowy, i taki, którego jeszcze nie było. Gratulacje- uśmiechnął się Bill z nad Ani.
-No, w takim razie, dajcie mi to cholerne zdjęcie z podpisami z dopiskiem `dla Flory`, a ja Wam bardzo serdecznie podziękuję, i więcej nie będę Wam zatruwać życia- TADAAAAM! Udało się. Doszłam do sedna. I nadal tu stoję. Nadal nikt nie stąd nie wyrzucił, a chłopaki nawet w miarę ze mną rozmawiają. Hell yeah. Kocham swój popierdolony umysł wymyślający tak szalone pomysły. Patrzyłam na Nich wszystkich po kolei wyczekująco, ale żaden nawet nie drgnął. Nosz kurwa, nad czym Oni tak myślą? Czy to takie skomplikowane wziąć jedno ze stosu zdjęć, który chuj wie gdzie się znajduje, które podpisują dla fanek, podpisać z dedykacją, i dać mi do ręki...? Bill nagle podniósł się, wziął Anię, na rączki, po czym spytał - I kiedy niby są dokładnie urodziny Flory? I dlaczego Ona sama nie próbowała ich zdobyć na przykład na koncertach, czy... no..  cokolwiek? - a ja aż się zagotowałam. No ja pierdolę
-24 maja. Boże, Bill, naprawdę?! Jak można się do Was, kurwa, dobić nie będąc kimkolwiek szczególnym, gwiazdą, bądź fanką posuwającą się do totalnie szalonych, niemoralnych, i popierdolonych pomysłów w celu dostania autografu?- spojrzałam na Niego zdegustowana. Niestety, ale jeden z chłopaków, Georg czy Gustav, których nie bardzo rozróżniam, słusznie zauważył -Tak niemoralnych, i szalonych, jak na przykład Ty teraz?- a ja z wrażenia podeszłam do kanapy i opadłam na nią. Kurwa. A byłam tak blisko. No cóż. Shit happens. Chyba mogę wrócić już do domu. Florze nawet nic nie napomknę, bo i tak mi nie uwierzy.
-Dlatego właśnie to ja tu jestem, nie Ona. Ona jest... trochę... bardziej ogarnięta, subtelna, i przede wszystkim bardziej nieśmiała. Ale spoko... Nic na siłę... Dobra, wracam w takim razie do hotelu. Sorry za utrudnienie, rozjebanie harmonogramu, i za co tam jeszcze powinnam... - powiedziałam, wstając, i chcąc zabrać moją małą Anię od Billa, ale On się z Nią odsunął. Spojrzał na mnie, uśmiechając się tak, że o rany, nawet mi się ciepło zrobiło. Kurwa, dziwne.
-A kto powiedział, że Ci nie pomożemy? Podaj nam konkretny adres. Wyślemy coś lepszego, niż samo zdjęcie z podpisami, i dotrze to idealnie w dniu urodzin. I oczywiście napomkniemy, że prezent jest także od Ciebie. W końcu, czego się nie robi dla fanek, które mają tak pierdolnięte przyjaciółki?- spytał, kładąc Małą do wózka. Aaaaa! Mega. Reszta uśmiechnęła się podejrzanie, jakby wiedzieli co Mu chodzi po głowie, i byłoby to coś na prawdę... bo ja wiem, intrygującego? Szalonego? Chuj wie. Z resztą, cała ta sytuacja jest szalona, więc co mnie w sumie dziwi. Ale kurwa, najważniejsze- na prawdę się udało.
Tak więc, podałam Im adres, opowiedziałam trochę o Florze, o tym, że taka popierdolona, niestety, jestem na co dzień, i że to nie jednorazowy wybryk, i ogólnie trochę pogadaliśmy. O dziwo, i Tomowi i Billowi podeszłam tak do gustu, że nawet mnie odwieźli autem Billa (kurwa, piękne i duże, muszę znaleźć markę tego auta w necie, och ja i moje autoznawstwo!) pod sam hotel. Ja pierdolę... Flora, gdy dostanie od Nich eee... yyy... cokolwiek będące prezentem, chyba zemdleje. Tak! Udało się! Ha, jestem nienormalna. A Moja mała zielonooka przyjaciółka ma szczęście, że właśnie za to mnie kocha! I pomyśleć, że kiedyś za sobą nie przepadałyśmy. Cóż, tak to jest, jak się nie zna ludzi a się Ich ocenia... Ja, zwariowana, zakręcona, spontaniczna, wszędzie mnie pełno. A Ona była sobie cichutką, drobną, skromną perełką. Tak, była. Dopóki nie poznała mnie bliżej. Mam stanowczo zły wpływ na ludzi. No, ale cóż. Zdarza się. No bo co zrobisz? No nic nie zrobisz! Teraz mogę z czystym sumieniem wrócić z wakacji do Polski. Dobrze, że mama nie wie, czemu uparłam się akurat na urlop w  LA, bo uznałaby, że postradałam zmysły. A może nawet miałaby rację...?







******



 Sadness ( już Liza Torress xd )  - myślę, że teraz jest troszeczkę jaśniej, prawda.? ; d

Dee - rany, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że tu wylądowałaś! czytając Twój komentarz miałam tak ogromny zaciesz na buzi, że łaaał :D

Ka. - dzięki za poprawienie. i nie mówię tego złośliwie, gdyż, naprawdę, nie miałam pojęcia ; o tam, gdzie wyłapałam w już napisanych rozdziałach, poprawiłam : ) domyślam się że może niezbyt oryginalne, i jak narazie, rozgrywam to powoli po swojemu, choć sama niebardzo wiem, na czym stoję :)

Convulette - z drugiej strony... czy na prawdę z tego Billa aż taki dupek .? ; )

Sylwana - mam nadzieję, że nie zawiodę, bo pomysłów mnóstwo, ale nie wiem, co WY na to ;*

attention TH - dziękuję! <3