czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział VIII - wielki powrót ; )


Dawno nie pisałam. Tak dawno, że nie wiem czy się w tym odnajdę, mimo tego, iż wiem jak to dalej poprowadzić. Ale to tylko teoretycznie. A praktycznie, jak to wyjdzie? Zobaczymy. Obym tym razem doprowadziła to do końca tak, jak chcę. :)



************



-Czy to ma być jakiś żart?- spytała, z nadzieją w głosie, gdy w telewizji usłyszała informację, że zespół Tokio Hotel planuje w trakcie trasy koncertowej dwie imprezy w Polsce. Nie, to raczej nie był przypadek. Otworzyła swoje ciemne oczy jeszcze szerzej, niż zazwyczaj. Minęło pół roku, a ani Ona, ani Flora nie utrzymywały z Nimi kontaktu. Nie, nie dlatego, że Oni byli zajęci, nie chcieli, czy nie mogli po tym, jaka była afera w ramach ich wizyty nad morzem. Dziewczyny zwyczajnie uznały, że to nie na ich nerwy utrzymywać taką znajomość. Wiecie, fanki, cały skład pracujący na Ich sławę, studia i praca dziewczyn... Nie, przywiązywanie się nie miało sensu. Postanowiły, że tak będzie lepiej. Flora miała to potraktować jako najlepszą i najważniejszą przygodę swojego życia, a Ali... hm... jak to Ali- zwyczajne szaleństwo dnia codziennego.
Sięgnęła po telefon, leżący na łóżku, i podeszła z powrotem do toaletki. Ściszyła stojący obok telewizor, wystukując numer swojej przyjaciółki. `No odbierz...` powtarzała w myślach,
-Flora? Nie zgadniesz. Włącz Eskę Tv, teraz. Po prostu nie uwierzysz.- rzuciła telefon na półkę z kosmetykami włączając uprzednio na głośno mówiący, i wróciła do robienia makijażu. Poprawiła rzęsy tuszem, i sięgając po błyszczyk, dodała
-Halo, żyjesz tam?
-No żyję, żyję...- dało się usłyszeć w głośniku głębokie westchnięcie. Och, nie... Jeśli Flora wzdycha, to nie wróży to niczego dobrego.
-Przestań, nawet o tym nie myśl. Obiecałyśmy coś sobie, pamiętasz?- rzuciła ostrzej niż zwykle. Zwyczajnie nie chciała, by Jej przyjaciółka cierpiała. Znowu.
-Ali, ja... ja muszę...
-Musisz, to się wysrać. Nigdzie nie...
-Ja muszę Ci coś powiedzieć!- wykrzyczała Flora, przerywając jej. Ali Usiadła na kanapie z telefonem, i zaczesując włosy do tyłu ręką jak to miała w nerwach, rzuciła tylko oczekujące `no słucham`.
-Mamy bilety na koncert. Z wejściem na After Party dla VIP-ów. Zaproszenie przyszło dwa dni temu, ale nie bardzo wiedziałam, jak Ci o tym powiedzieć...
-Wow. Chyba nie masz zamiaru tam iść, prawda? (...)  Prawda?
Ale w słuchawce dało się usłyszeć tylko telewizję lecącą w tle. Och nie.
-Flora, po tym co wydarzyło się nad morzem, miałaś nad tym więcej nie myśleć...Widziałaś jak to wygląda, i powinnaś po tym wiedzieć, że to po prostu nie Twój świat... I chociaż tak naprawdę nic złego się nie stało, nie sądzę, by wracanie do tego było dobrym pomysłem.
-Wiem. Ale to tylko jedna impreza, jedno spotkanie. Po prostu ze znajomymi... Czy to naprawdę coś złego?- wyjęczała, czekając zdecydowanie na odpowiedź negatywną ze strony Ali. Jednak Ona milczała. Zwyczajnie zastanawiała się, czy po tym, jakie sytuacje miały miejsce Flo a Tomem, całym zespołem, Ich agentami, samą Ali, rodzicami, szefostwem i wieloma innymi współczynnikami to dobry pomysł. W końcu wszyscy zdążyli już zapomnieć o zajściu i miało być ok. Jednak najwyraźniej chłopaki nie chcieli zakończyć znajomości na tym, że One nie dawały znaku życia, i nie odpowiadały na prośby, groźby i inne cuda na kiju.
-I co? Pewnie zaproszenia są na Atlas Arenę?- znużonym głosem próbowała udać jakikolwiek entuzjazm. Przywiązywała się do ludzi zbyt szybko, więc dla Niej też nie wróżyło to raczej niczego dobrego. Zwłaszcza po tym, jak zakończyła się ostatnia rozmowa Jej i Billa...
-Tak, na 16 grudnia. Obiecuję Ci, że nie narobię sobie nadziei na niewiadomo co, to tylko zwykli znajomi, serio Ich tak traktuję. Mimo, że jestem Ich wielką fanką!- piszczała już z radości Flora.
-O w dupę!- krzyknęła Ali, patrząc, jak Jej pies właśnie obsikuje jej piękną toaletkę.
-Wolałabym nie, ale dzięki za propozycję!- odparła roześmana przyjaciółka w odpowiedzi.
-Nie no, pies mi się właśnie zesikał. Zapomniałam z Nim wyjść, nie łap mnie za słówka!- Ali się nawet udało uśmiechnąć.
-Niech Ci będzie, pojedziemy, co mi tam.- dodała.
-Dziękuję Ci, Ali! Jesteś najlepsza!- wykrzyknęła Flora, rozłączając się z niesamowicie dobrym humorem.
-Taa...- odrzekła Alicja sama do siebie, i wróciła do lustra, poprawić włosy. Jasny brąz i blond pasemka zrobione kilka dni temu prezentowały się stanowczo lepiej niż te ciemne, wypłowiałe już włosy. Wymusiła uśmiech sama do siebie, wiedząc, że nie będzie łatwo udawać, iż to wszystko się nie stało, nie miało miejsca. Założyła swoje białe trampki, szarą bluzę i wzięła smycz z przedpokoju, wychodząc z nieszczęśliwym Truflem.




W pracy w call center dziewczyny średnio mogły się skupić. Dobrze, że chociaż nie zawaliły z tego wszystkiego studiów. W końcu psychologia wcale nie jest takim łatwym kierunkiem, jakby się mogło wydawać. Flora nieustannie od kilku dni nie mogła znaleźć sobie miejsca. Nie pomagały wypady na kawę, do Mc'a, ani nawet wypad do ZOO Safari w Borysewie z Ali, choć tak bardzo obie kochały to miejsce. Tak ogromna ekscytacja musiała jednak zostać w miarę uchowana, bo choć nadal była ich wierną fanką, to Ali niespecjalnie podzielała Jej entuzjazm. Ale gdyby tylko też słuchała ich od samego początku, wiernie wspierała ich w karierze, należała do każdej grupy i każdego forum ich fanów, rozumiałaby. I też by się cieszyła, mimo wszystko. Niszczyło Ją strasznie to, że Ali nie chciała zrozumieć jak wyglądało to wszystko z Ich strony. A przecież nie wszystko było Ich winą... I bardzo bolało Ją to, że była tak strasznie cięta na wokalistę. Przecież Bill chciał dobrze, cel uświęca środki. Zrobił tak naprawdę to, co musiał. I nie było o co w sumie robić takiego wielkiego halo. Zjadało Ją to wszystko od środka, ale wiedziała, że jedynie kto może tu cokolwiek zdziałać, to tylko młodszy Kaulitz. Po prostu więc wolała się poddać, i czekać na rozwój sytuacji. Został tydzień do koncertu, a Ona naprawdę chciała się po prostu dobrze bawić, nic więcej, i nic po za tym. Bez żadnych sentymentów, afer, krzyków i innych ekscesów. Ali uznała, że lepiej będzie puścić w niepamięć wszystko, co zaszło. Przecież na tyle rzadki i sporadyczny kontakt jaki będą wszyscy utrzymywać nie zobowiązuje nikogo do niczego, więc po co w ogóle do tego wszystkiego wracać. Co było to było, i tyle. Teraz już nawet dosyć często uśmiechała się na myśl, że odwalone niczym gwiazdy będą wchodzić na After Party dla VIP-ów.





Wsiadali do eleganckiego, prywatnego samolotu. Wnętrze całe w beżach, przy fotelach stoliczki, dla każdego słuchawki, poduszka, podnóżek.. pełen serwis! Ale przecież Oni byli do tego wszystkiego przyzwyczajeni. Tak jak i do latania. Jednak Tom wyglądał na bardzo zaniepokojonego. Coś Go strasznie gryzło, nie dawało Mu spokoju. I chociaż nie uszło to uwadze Billa, uznał, że woli nie pytać, i nie wywoływać wilka z lasu.
-Nie sądzisz, że powinieneś Jej sporo wyjaśnić, jeśli na serio chcesz utrzymać tę znajomość?- spytał starszy Kaulitz, rozsiadając się w samolotowym fotelu. Wiedział, że zaczynając ten temat stąpa po cienkim lodzie, ale był do tego zmuszony. Nie chciał znowu tracić brata, ani przy okazji kogoś tak wyjątkowego jak Flora przez Jego głupotę. O dziwo, zależało Mu na Niej. Może nie jakoś tam bardzo, ale zdążył Ją polubić na tyle, że bolał Go brak kontaktu ze strony dziewczyn. Zastanawiał się tylko, czy skorzystają z zaproszenia które dostały.
-Na przykład co miałbym Jej według Ciebie wyjaśniać?- zapytał z nieudawanym zainteresowaniem Bill. Przeczesał ręką swoje blond włosy zaczesane na żel do tyłu, jakby z nerwów. Nie lubił kiedy brat zaczynał poważne rozmowy, bo zazwyczaj źle się dla Nich kończyły.
-A no na przykład dlaczego tak zareagowałeś? Czemu zareagowali tak nasi agenci? Dlaczego była ta cała awantura, i czemu na koniec musiałeś powiedzieć tyle słów, których z pewnością nie chciała usłyszeć, nawet będąc tylko Twoją znajomą?- zniecierpliwiony Tom wymieniał, jednak odpowiedzi wciąż brak. Jego brat po prostu usiadł, i odwrócił wzrok w kierunku okna.
-Bill, do cholery jasnej, mówię do Ciebie !!! - wykrzyknął wstając, wkurwiony nie na żarty. Młodszy Kaulitz z obojętnością odwrócił się, spojrzał na Niego i odrzekł
-A dlaczego w zasadzie to wszystko miało miejsce, jak sądzisz?- spytał, jakby naprawdę nie miał pojęcia, skąd to wszystko.
-Przez Ciebie! Przez Alex! Przez te całe chore zajścia!- Tom wciąż krzyczał, wymachując rękoma przed bratem.
-Jesteś skrzywiony! I Ona powinna o tym wiedzieć, bo chwilami trzeba po prostu znać Cię naprawdę dobrze, żeby nie przesadzić i i nie palnąć czy nie zrobić czegoś, przez co Ty...
-Przez co ja co?! No kurwa przez co ja co ?! Dokończ ! - Blondyn wstał do Toma krzycząc, i podszedł do Niego na tyle blisko, że praktycznie się stykali nosami.
-Dokończ kurwa!- krzyczał dalej, a Tom zmieszany starał się odsunąć. Ale po chwili przemyślenia doszedł do wniosku, że lepiej, żeby wybuchnął tutaj, niż chodził jak tykająca bomba zegarowa.
-Właśnie kurwa to! Powinieneś Jej powiedzieć o wybuchach agresji, o ćpaniu, o Alex, o tym jak zginęła, o wszystkim!- wysyczał przez zęby, wściekle patrząc prosto w oczy bratu.
Bill zamachnął się, i z całej siły uderzył Toma w twarz tak, że ten poleciał z powrotem na siedzenie. Zaczął nerwowo chodzić, kręcić się.
-Czy Ty uważasz, że ja nad sobą nie panuję? Czy Ty sądzisz, że do tego wszystkiego wrócę? Czy kurwa o co Ci do chuja chodzi! Między mną a Ali nawet nic nie ma, więc nie mam obowiązku tłumaczenia Jej się z czegokolwiek! A już tym bardziej z Alex, jasne?!- wykrzykiwał nerwowo, wciąż chodząc w kółko i machając rękoma. W głowie miał mętlik, nie miał pojęcia, nie wiedział jak, dlaczego... Czemu to wszystko kurwa tak łatwo wraca?! Najchętniej przyjebałby sobie teraz w nos, przynajmniej by znowu o tym wszystkim nie myślał. Zobaczył, że Georg i Gustav w końcu wsiadają na pokład. Usiadł obok Toma, złapał Go za rękę w łokciu, i wyszeptał tylko ze łzami w oczach
-Ona nie żyje przeze mnie, rozumiesz? To ja jestem winny Jej śmierci. Ja Ją zabiłem, i płacę za to każdego dnia swojego pierdolonego życia. Ale chyba każdy do chuja zasługuje na jakieś pierdolone koło ratunkowe, kolejną szansę, Anioła Stróża, czy cokolwiek w ten deseń...
Po czym przesiadł się na miejsca obok, i ze sztucznym uśmiechem, na przywitanie podał rękę chłopakom.

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział VII

Wiecie co? Nienawidzę Was. Wyświetleń jest tyle, że satysfakcjonowała by mnie naprawdę choć jedna dziesiąta komentarzy z tej liczby. Ale nie! Wy macie mnie w dupie! Ooo! Dzięki, poważnie! Piąteczka! xD




******



No naprawdę? Więc tak to teraz będzie wyglądało? Wsiadłam do auta, nawet nie oglądając się za siebie. No i jasne...
-Musisz tak napierdalać tymi drzwiami? Wyklepanie będzie kosztować tyle, że nawet własną dupą nie zarobisz.- usłyszałam Billa siadającego obok mnie. I z wrażenia mój żołądek zaczął robić salta. Ach, nie! Przepraszam, poprawka. Z wkurwienia.
-Ciebie na moją dupę i tak nie byłoby stać. Więc jak chcesz płacić za naprawianie części w razie wypadku? - odpowiedziałam, głęboko wciągając powietrze. Nastała kompletna cisza. Czułam wzrok Flory i Georga na sobie. I w tym momencie do mnie dotarło, powinnam po prostu wysiąść. Wysiąść, i pierdolnąć drzwiami tak, żeby faktycznie się rozpadły. I tak też zrobiłam. Przeszłam z 10 metrów i usiadłam na krawężniku. Boże, czemu ja mam łzy w oczach? Przecież ja Go nawet nie znam. Pocisnął mnie jakiś rozpieszczony dupek mający podtykane wszystko wiecznie pod nos a ja się dąsam. Z auta dało się usłyszeć jakieś ostrzejsze dyskusje. Słyszałam podniesiony ton, widziałam, jak Flora macha rękami. Cholera, zapaliłabym. Ale i szlugi i torebkę z kasą mam u Flory. Pieprzony Mati i cholerna szafa!
No i wysiadł. Pan i władca. I zmierza w moim kierunku. Naprawdę, tak bardzo nie mam ochoty się kłócić. Zwłaszcza, że średnio mam Go jak cisnąć skoro Go nie znam. Na litość boską...
-Prze...- usłyszałam coś tam wyjęczanego. Że co?!
-Głośniej.- powiedziałam, chociaż wiedziałam, co mówił. Giń szmato! Męcz się teraz z przeprosinami! O!
-Naprawdę? Oboje wiemy, że zrozumiałaś.- usłyszałam w odpowiedzi, i spojrzałam na Niego. Wzrok rozbiegany w każdą stronę byle nie w moją. Taa, klasyka. Wymuszone przeprosiny. Ach, Flora i ta jej siła perswazji...
- Bill, spójrz na mnie- zaczęłam, czekając, aż się odwróci. Spojrzał w sposób tak obojętny, że aż wkurwiłam się jeszcze bardziej! Wstałam do Niego, i, z całej siły, jaką tylko udało mi się w sobie zebrać... Uderzyłam go w twarz! I to z pięści! O rany, i nie obiłam sobie kostek! To naprawdę jakaś nowość!
-Nigdy więcej nie waż się zwracać do mnie w taki sposób, bo nie Tobie oceniać ile jestem warta ja, czy moja dupa! Czy to jest kurwa jasne?!- wykrzyczałam tak, że znowu staliśmy się obiektem zainteresowań wszystkich dookoła. No pewnie, jak zawsze. Publiczność tak bardzo potrzebna.
Bill odwrócił się, spoglądając na mnie. Pod jego lewym okiem widniał już całkiem niemały ślad, ale na twarzy pojawiał się powoli delikatny uśmieszek. No poważnie..?
-Odważna jesteś.- powiedział, wyciągając paczkę i częstując mnie papierosem.
-Podobno nam się spieszy- wypowiadając te słowa, wypuściłam z siebie całe powietrze przetrzymane od uderzenia. Miałam wrażenie, że trwało to wieczność. Zaczęło ze mnie schodzić całe ciśnienie. Ach, no a gdy patrzyłam na jego zaciesz, to wkurwienie też Ha! Jakie to idiotyczne...
-Tak, ale na papierosa Mamy jeszcze chwilę. Kto Cię nauczył tak uderzać?
-Jeden z moich byłych. Byłby ze mnie dumny, że w końcu nie połamałam ani nie stłukłam sobie kostek. W sumie to mój pierwszy prawidłowy raz.
Roześmialiśmy się oboje. Kurwa, chwilę. Czy to nie my przed chwilą jeszcze prawie się pozabijaliśmy?!

Zdziwienie Flory i Georga gdy wsiedliśmy do auta było bezcenne. No, ale w sumie, myślę, że
a) Flora nie na co dzień widuje swoją przyjaciółkę bijącą członka swojego ulubionego zespołu
no i b) Georg nie codziennie ogląda jak ktoś napierdala Jego kumpla.
Zapięłam pasy, i spojrzałam na Billa. Tak teraz do mnie zaczęło docierać... Jak trzeba mieć zdrowo najebane w głowie, by być na tyle nienormalnym i tak popadać ze skrajności w skrajność? Uśmiechnęłam się sama do siebie. Halo! Wcale nie jesteś lepsza, Ali! No właśnie. Moje szaleństwa doprowadziły np do tego, że chowałam się w szafie przed Mateuszem!
-Flora, co z Matim ? - spytałam z nieukrywaną ciekawością. No co ten dupek znowu mógł wymyślić? Przygryzłam lekko wargę, odruchowo, na rozładowanie emocji.
-A daj spokój. On uznał, że ja Mu pomogę Cię odzyskać! Bo ze mnie taka dobra przyjaciółka, że ja chcę Twojego szczęścia, a przecież co lepszego może Cię w życiu spotkać, niż związek z Nim?! Nie pamiętam, kiedy się tak ostatni raz uśmiałam !
-Ahaa... Chyba jednak nie chciałam wiedzieć. - spojrzałam odruchowo na Billa, który się do mnie uśmiechał na widok przygryzionej wargi.
-Na co Ty się tak gapisz?- spytałam, wybuchając śmiechem. Chyba w ten sposób rozładowywałam jeszcze końcówkę swych negatywnych emocji.
-O! No właśnie! I pytał o Ciebie i Billa, i mówił coś o jakiś objęciach, pocałunkach... Możecie mi to wyjaśnić?!- Flora żartobliwie podniosła ton. Hahahahah. Pocałunkach?! A myślałam, że to baby mają tendencję do zmyślania i plotkowania...
-Żadnych pocałunków nie było! Co za bajkopisarz! A obejmowaliśmy się właśnie po to, żeby On widział! Miałam nadzieję, że sobie odpuści, ale chyba nic z tego...
-W takim razie może trzeba było się faktycznie całować?- rzucił Georg, i całą czwórką wybuchnęliśmy śmiechem. Tak, jasne. Całować się z gejem lepiej umalowanym ode mnie. Wtedy już bym naprawdę przegięła.


-Czy ktoś mi wytłumaczy może, czemu Was aż tyle nie było?- spytał Tom, gdy udało Im się wysiąść z auta pod małym motelikiem na obrzeżach miasta. Stał z Gustavem, ewidentnie zniecierpliwieni czekaniem. Czarne spodnie, biała koszula, i czarne okulary sprawiły, że przyjaciółkom zakręciło się w głowach. No i ten uśmiech...
-Ach, wiesz, pobyt Ali w szafie, potem bijatyka Bill vs Ali na środku osiedla, takie małe usterki po drodze- rzekła z wielkim uśmiechem Flora, a gdy Tom spojrzał na Nią pytająco, dorzuciła półszeptem
-Nie chcesz wiedzieć. I swoją drogą, przykróć trochę swojego brata, albo naprawdę się z Alicją pozabijają, bo choć nie wiem o co poszło, to byli naprawdę blisko mordów. A ja chciałabym jednak mieć swoją przyjaciółkę żywą. Tak jak Ty swojego brata, jak sądzę.
-To stąd ten ślad pod okiem...?- spytał, lustrując brata wzrokiem. To było szokujące zjawisko. Jego brat dyskutuje z panienką jak gdyby nigdy nic po tym, jak Mu podbiła oko! Jak znał swojego brata, znowu zapomniał, że kobietom należy się szacunek, i nie każda jest taka, jak Alex. Tak... Na samo wspomnienie byłej dziewczyny swojego brata Toma przeszedł dreszcz. Trochę przez Nią wszyscy przeszli... Co nie zmienia faktu, że nie powinien się wyżywać na całej płci pięknej, tak przynajmniej sądził sam Tom. Flora dość szybko wyłapała zdziwienie.
-Czemu tak Cię szokuje Ich widok?- spytała beznamiętnie.
-Bo... Ona podbiła Mu oko. I ponoć się prawie pozabijali. A teraz wygłupiają się na środku drogi. TO nie jest normalne...- odpowiedział, wciąż nie spuszczając z oczu Billa i Ali biegających w te i wewte po ulicy śmiejących się z niczego.
-Georg, czy sytuacja nawiązywała do Alex?- podszedł do kumpla, wymijając zielonooką piękność jakby Jej tam w ogóle nie było.
-No, można tak powiedzieć, chociaż tym razem przesadził. Ale... jest pewna nowość. Ali nie da Mu sobą tak obracać, jak wszystkie poprzednie... Myślę, że dlatego teraz to tak wygląda, więc...
I w tym momencie przyjaciółka obgadywanej dziewczyny nie wytrzymała.
-HAAAALOOO ! JA TU JESTEM!!! WYJAŚNI MI KTOŚ, O CO CHODZI?!- wykrzyczała, przerywając wypowiedź Georga. Oboje spojrzeli na Nią z lekkim grymasem. Nie mogli Jej powiedzieć, nie teraz, kiedy Ali mogła Im pomóc, chociaż zupełnie nieświadomie...
-Eee... wiesz co? Była Billa ma na imię Alex, i mieli ze sobą kiedyś straszne problemy, i... ee... Ale w sumie to żadna istotna historia, i nie ma zupełnie żadnego znaczenia, i to ... i co się stało... ii... jadłyście śniadanie?- starał się wybrnąć. a dziewczyna postanowiła Mu nie utrudniać. Przecież i tak zbyt długo ta znajomość nie potrwa, więc co za różnica, co Oni ukrywają...?
-No właśnie nie! I nie wiem, jak Ali, ale ja jestem straaasznie głodna!- powiedziała, tupiąc nogą i splatając ręce na klatce piersiowej. I chociaż Ona Im odpuściła, Toma nadal zastanawiało to, czy przypadkiem jego brat zamiast z tego wyjść, nie wpakuje się w to jeszcze gorzej, niż w tym tkwi...




-Czyli już nie jesteś zły, taaak?- spytałam, choć wiedziałam, że mogę tym się wturlać znów na cienki lód. Ale przecież nie byłabym sobą, gdybym wszystkiego nie wyjaśniła, nawet ładując się w największe łajno.
-Nie. Ale mogłabyś mnie na przyszłość umyślnie nie wyprowadzać z równowagi?
-Jasne. Tylko tyle, że nadal nie rozumiem w sumie, o co Ty byłeś taki wściekły...
-Ali...Są rzeczy, o których po prostu nie musisz wiedzieć. Ale przysięgam, przez te cholerne dwa dni zrobię wszystko, byśmy się więcej nie próbowali pozabijać! Ok?- spytał, pociągając mnie z bara.
-No okej...- odpowiedział, chociaż.. Kurwa. Wcale nie jest okej. Zadaję się z psychopatą i Jego zespołem. Ach, i jadę z Nimi gdzieś na dwa dni. `Mamo, wyjeżdżam.`  `Mamo, nie wiem, kiedy wrócę.`  `Mamo, jadę nie wiem gdzie, ale wiem, że z Tokio Hotel.`  A może po prostu `Mamo, będę za dwa dni. Kocham Cięę!!!`...? I tak mnie znienawidzi. Kurwa, znowu...



******


K- wycieczka w następnej notce, więc... nadal musisz czekać :D co do paparazzi, wszystko w sowim czasie! ; )

Convulette - no, jak na razie to ten Bill słabo ustawiony do pionu. Może Ali po prostu pyskowaniem Go jeszcze bardziej podkręca? Nie wiem, jakbym się w sumie zachowywała na jego miejscu przy takiej wymianie zdań ^.^


Liza - moją też, ale z tym przykróceniem Billa to Jej średnio idzie :D Albo smycz za słaba, albo jeszcze jej nie zdążyła założyć. miejmy nadzieję, że to ta druga kwestia ; d
Co do Ali i Billa, naprawdę sądzisz, że nasza kruszynka przespała by się z kimś, kogo uważa za geja? Bo ja nie jestem przekonana xD


Dee - taa, ta notka też w sumie na bieżąco i znikąd. Chociaż tamta stanowczo bardziej mi pasowała. Tom to kolejny kopnięty w dupę Książę za którego najlepiej wszystko robić, więc wykorzystał Billa, który a i owszem, ma ze sobą spore problemy. natomiast ja Go mimo wszystko darzę mega sympatią, chociażby za same teksty, choć są skierowane nie do odpowiedniej jak widać osoby : )
Co do wycieczki... Pojadą w jedno konkretne miejsce. Nawet już wiem gdzie xd


Buziaaakiii <3

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział VI

Hmm, witam po ciut dłuższej niż zazwyczaj przerwie :D Wena trochę wraca i jest pooozytywniee :D
I nie wiem czy to istotne, ale nadal nie mam nic dalej, a ten rozdział jest pisany wprost z głowy od razu tutaj więc błagam, wybaczcie błędy i te inne :D


 ********


Spojrzałam ponownie. No to pięknie... Ślizgiem wpadłam z powrotem do pokoju, starając się tym razem nie zabić o cokolwiek co chciałoby mi zniszczyć moją już i tak naruszoną poprzednim upadkiem niewidzialność.
-Floraa...- potrząsnęłam Nią za ramiona. O matko, nie tylko ja wyglądam tak źle! Podniosła głowę, opierając się na łokciach.
-Ali, jeśli nie ma inwazji kosmitów, ani nie następuje koniec świata, to nie ma istotnego argumentu dla którego miałabym otworzyć oczy. A w razie jakby się paliło, wynieś mnie z łóżkiem...- odrzekła moja zielonooka przyjaciółka uderzając głową o poduszkę.
-Flora, przed drzwiami stoi Mateusz. Ale to jest nic... - powiedziałam, kalkulując to, co widziałam przed chwilą pod drzwiami.
-Hm, a co jeszcze? Przyniósł Ci Gwiazdkę z Nieba chcąc porozmawiać? Czy jednak jest ta inwazja i wpadł z kumplem kosmitą?- rzuciła ironicznie, chowając twarz w poduszkę. Och, czy Ona kiedykolwiek zacznie mnie brać na poważnie, gdy ja przechodzę chwilowy kryzys?!
-Flora, On stoi pod drzwiami z Gustavem. Albo Georgiem. Kurwa, w sumie, jeden chuj. Z którymś z Nich stoi sobie właśnie pod Twoimi drzwiami!- wycedziłam każde słowo przez zęby by do Niej dotarło. Cholera, co Mateusz robi z jednym z członków ulubionego zespołu Flory pod Jej drzwiami?!
-Co?!- zerwała się w końcu ogarniając sytuację. Spojrzała na mnie nieprzytomnie.
-To czemu nie otworzyłaś drzwi? I w ogóle dlaczego Oni stoją tam RAZEM?!- spytała, patrząc na mnie już całkiem przytomnie. Nooo... od teraz będę Ją zawsze budzić hasłem iż ktoś z TH stoi pd drzwiami, skoro tak to efektownie działa. Czemu ja na to wcześniej nie wpadłam? Ach, no tak. Wcześniej nie poznałyśmy Ich osobiście.
-Flora, nie mam ochoty rozmawiać z Mateuszem. Naprawdę. Mogłabyś się Go subtelnie pozbyć?- spytałam zniechęcona. Cholera, co za uparty dupek!
-A co mam zrobić z... eee... w zasadzie, czemu Ty ich nadal po wczoraj nie rozróżniasz? CHWILA, ZARAZ OTWORZĘ, TYLKO SIĘ UBIORĘ!- Flora wbiła mi łokieć między żebra, po czym szybko i sprawnie spięła swe włosy w koka na czubku głowy przed lustrem toaletki. Matko, nawet niewsypana i na kacu wyglądała pięknie.dwa kosmyki po bokach delikatnie wysunęły się z koka, co dodało Jej jeszcze więcej uroku. Przetarła nieprzytomne oczy chusteczką do demakijażu, by zmyć resztki wczorajszej imprezy, po czym walnęła do mnie z pełną powagą na twarzy.
-Wejdź do szafy.
-Co ?! Czyś Ty oszalała?! Nie ma opcji. Nie będę siedzieć w żadnej szafie!- tupnęłam nogą obrażona. No aż tak jeszcze naprawdę nie oszalałam, by zamykać się w szafie z powodu jakiego pieprzonego idioty !
-Ali, wiesz dobrze, że On wejdzie, bo nie uwierzy że Cię tu nie ma. Będziesz w szafie, co Mu nie przyjdzie do głowy, rozejrzy się udając, że wczoraj coś tu zostawił, dojdzie do wniosku, że ma to jednak w domu, bo Ciebie nie ujrzy, i wyjdzie. Czy to takie skomplikowane?- spytała, przewracając oczami. Och. Świetnie. Więc nie dość, że wczoraj przez Niego lądowałam w ramionach Billa, to teraz jeszcze mam zaliczyć szafę?! Właśnie! Cholera. Obejmowałam się z Billem. I jak na to, że nie jest gejem, dość dziwnie działał na mnie Jego głos... O rany. Znowu dreszcz. Potrzebuję faceta, teraz, natychmiast.
-Dobra, zamknij mnie- rzuciłam, pakując się do wielkiej szafy w przedpokoju. No świetnie...

-Heeej! A Wy tak razem?- usłyszałam Florę jak zza światów. Kurczę, ciekawe ile to potrwa. Nie jestem przyzwyczajona do siedzenia w jednym mini pomieszczeniu wraz z powieszonymi kurtkami i bluzami Flory i Jej młodszego brata...
-No wejdźcie żesz! Przecież nie będziecie tak stali.- no tak. Tylko Flora choćby nie wiem co się działo potrafiła mieć tak swobodny i sympatyczny ton.
-Flora, jest może Ali?- spytał Mateusz. Och nie... Zaczynamy cyrk na kółkach, proszę państwa! Bilety bezpłatnie bo całe moje życie to i tak jeden wielki kabaret, więc, co za różnica?!
-Nie... Nie ma Jej. Niestety wyszła. A stało się coś?- dało się usłyszeć w odpowiedzi. Może zaraz sobie pójdzie. W sumie, jeden z członków TH będzie bardzo zszokowany gdy nagle wylecę z szafy...
-Nie, to właśnie bardzo dobrze! Bo ja do Ciebie!- CO?! KURWA ŻE CO PROSZĘ?! No to sobie w tej szafie posiedzę... Flora ryknęła śmiechem. Nie no jasne, przecież to bardzo zabawna sytuacja. Wspominałam może już o tym, że moje życie to jeden wielki kabaret?
-Powieszę sobie...- i w tym momencie rozsunęły się drzwi od szafy, a moim oczom ukazał się ciemnowłosy z pięknymi, jasnymi oczami, zdziwiony jak cholera Gu.. Ge... eee, jeden kij w tym wypadku! Uśmiechnęłam się, dociskając palca do ust i robiąc subtelne `ciiii...` a ten z wrażenia upuścił bluzę. Cholera, poważnie?! W ogóle kto normalny wiesza bluzę w szafie w nie swoim domu?! Ja tam zawsze wpadając do Flory po prostu kładę ją obok siebie na kanapie czy łóżku. Kucnął, uśmiechnął się, podniósł bluzę, i, wieszając ją, puścił mi oczko. Nie wierzę... Co za żenująca sytuacja. Jak nie wpadam do Nich histeryzując, że mam dziecko z Billem, to siedzę w szafie, gdy jeden z Nich przychodzi do Flory. Za jakie grzechy, ja się pytam?!


Okej. Siedzę tu już z 20 minut. A może nawet pół godziny? Cholera jasna... Nawet nie mam pojęcia, ile tu jestem, ale na pewno na tyle długo, by zaobserwować, że wszystko od samego rana idzie nie tak. Ten dzień to będzie po prostu jedna wielka... Hej... Czy to nie piosenka `Barbie Girl`...? Kurwa mać! To z mojej kieszeni! Dzwoni Amanda! Pieprzona kretynka! Czy nawet w tej chwili, pewnie kompletnie nieświadomie, musi utrudniać mi życie?!
-...tak, ulubiona piosenka mojej młodszej siostry. Przeproszę Was na chwilę- usłyszałam, po czym drzwi od szafy ponownie się rozsunęły, a moim oczom znów ukazał się ON. Uśmiechnął się, wyjął swój telefon, i czekał. Ach, no tak! Żeby mógł udawać że On odebrał, ja muszę rozłączył mojego kochanego pustaczka. Wyjęłam telefon z kieszeni przewracając biały parasol w wielkie czarne grochy.
-Sory, Flora Nic się nie stało, to tylko parasol!- powiedział, puszczając mi oczko.
-Niezdara ze mnie, gdzie ja mam...- i w tym momencie rozłączyłam Amandę, a On przyłożył sobie telefon do ucha, zamykając mnie ponownie w mojej osobistej Narnii. Hm, nawet powoli zaczynam się do ej szafy przyzwyczajać. Do Niego i Jego uśmiechów w sumie też. Szybkim ruchem palca wyłączyłam głos i położyłam telefon obok siebie. Nie wiem do cholery, co Mateusz na to, ale jeśli nie wyjdzie stąd w ciągu dziesięciu minut, to jak Boga kocham, wyjdę z szafy i Mu wypierdolę.


Minęło kolejnych minut może ze dwadzieścia. No kurwa... ja i moje cholerne szczęście. A mogłam się po prostu nie chować, wtedy nie byłoby tego całego cyrku. Ale nie. Jak zwykle. Flora i Ali i Ich głupie pomysły. Już sobie wyobrażam, jak Mała się ze mnie co chwilę śmieje myśląc nad tym, gdzie wciąż siedzę. Dobrze, że nie mam klaustrofobii. Nie no zabierzcie mnie stąd. BOŻE. Moje życie to jedno wielkie pasmo niepowodzeń... Właśnie siedzę w szafie ukrywając się przed moim byłym niedoszłym. No kurwa, jak bardzo beznadziejnie i żałośnie to brzmi? Spojrzałam na parasolkę. Miałam wrażenie, że nawet Ona patrzy na mnie z politowaniem...
Drzwi od szafy ponownie rozsunęły się, a ja usłyszałam Florę z pokoju
-Na pewno nie odprowadzać Cię do drzwi ?
-Nie- odrzekł, podając mi rękę i wyciągając mnie z szafy- poradzę sobie sam, nie przeszkadzajcie sobie! Pozdrów ode mnie Ali, na razie!- wydukał, a ja zdążyłam wziąć tylko swoje conversy nim zostałam wypchnięta na klatkę. W dresie i za dużej koszulce. Z napisem `Pokaż cycki dam Ci ciastko`. Jest moc, nie ma co! Spojrzałam zdemotywowana na mojego wybawcę, i uśmiechając się do Niego, związałam włosy w kitkę gumką z nadgarstka.
-Dziękuję! Jeszcze chwila w tej szafie, i naprawdę bym zwariowała!- wyrzuciłam z siebie, wychodząc z klatki. O rany. Powietrze, słonce, tyle radości!
-Spoko. Nie ma za co. I swoją drogą... ja to Georg. A Gustav to ten drugi. Po tym wybawieniu chyba już zapamiętasz, nie?- uśmiechnął się, idąc cały czas w kierunku ulicy głównej. Chwila... Dlaczego tam?
-Chyba tak. W zasadzie, co Ty tu robisz? I gdzie my się w ogóle kierujemy?- stanęłam, patrząc na Niego wielkimi ze zdziwienia oczami. I nie wiem, czym się bardziej zdziwiłam. tym, że On sobie szedł jak gdyby nigdy nic i co najmniej jak by był u siebie, czy tym, że dopiero po przejściu jakiś 20 metrów o to zapytałam.
-W zasadzie, to za tą ulicą skręcimy w uliczkę w prawo, a tam stoi Bill samochodem czekając na mnie i na Was. Korzystając z tego, że i tak już mamy przesrane w skutek wypadu do Polski, postanowiliśmy się trochę rozerwać i jechać z Wami gdzieś w jakieś fajne i ciekawe miejsce. Ale wygląda na to, że na Florę sobie chwilę poczekamy...
Oh. Nie no jasne. Przecież to takie normalne. Najpierw ja wpadam rozhisteryzowana robiąc z siebie matkę córki Billa, potem cały zespół wpada na imprezę urodzinową Flory, jeszcze później Gu... ee... Georg! Wyciąga mnie z szafy w której się chowam przed Mateuszem, a na sam koniec Tokio Hotel postanawia nas zabrać... gdzieś. Ha. Idealnie. Właśnie.. Chwila...
-Czemu przesrane? Przecież jesteście gwiazdami! Tego typu wypady powinny być chyba wpisane w sławę i zachcianki, czyż nie?- spytałam trochę zdezorientowana. Czyżby chłopaków sławnych na cały świat obowiązywały jakieś zasady i konsekwencje z nimi związane...?
-Aaaa. Takie tam małe... Daj spokój, nieistotne. Jak będzie się działo coś poważnego typu poszukiwanie nas i takie tam wtedy damy Wam znać.- powiedział, śmiejąc się. No tak. Jeszcze brakuje mi na głowie ich managerów, świty paparazzi i kogo tam jeszcze mogą za sobą ciągać... A ja wyglądam jak siedem nieszczęść! O mamusiu !

Resztę drogi, czyli aż jakieś 5 minut, przeszliśmy co chwilę się z czegoś śmiejąc. I to tak, że myślę iż połowa osiedla dochodziła do okien sprawdzając co się dzieje. A wszystko przez cholerną szafę... I dowiedziałam się, że zostali na noc w hotelu 30 minut drogi stąd, i że cudem jeszcze unikają rozpoznania Ich i paparazzich, i takie tam różne inne... No, i śmialiśmy się, dopóki nie usłyszeliśmy baardzo zniecierpliwionego głosu Billa.
-Wysłać Cię po dwie dziewczyny na chwilę... Ja pierdole. Gdzie Flora?- spytał, jakby cholernie zdenerwowany. Matko, co Mu znowu?
-Mieliśmy drobną usterkę z moim pobytem w szafie, ale nie, moja psychika nie ucierpiała jakby Cię to interesowało. Flora niedługo dojdzie, już napisałam Jej sms-a. Czy Ty zawsze masz taki humorek, czy akurat teraz bo korona z głowy spadła przy zbyt długim czekaniu?- spytałam, przewracając oczami.
-A czy pytanie było do Ciebie?- usłyszałam w odpowiedzi. O kurwa.
-Szkoda, że wczoraj tak nie szczekałeś. Przez chwilę nawet w ramach tego jaki byłeś w nocy ucieszyłam się na Twój widok, ale szybko ostudziłeś mój zapał, i przypomniałeś mi, że każda gwiazda to jednak dupek. I weź przestań szczekać, bo nie mam kagańca na Twoje kiepskie dni!- podniosłam głos, a Georg aż cały się wzdrygnął, kierując się do tylnych drzwi samochodu, i powoli, ostrożnie wsiadł do niego. Czyżbym podpadła właśnie panu Kaulitzowi ? Dlatego Georg się tak wystraszył?
-Ja pierdole. Kaganiec, to ja Ci mogę założyć, nie chciałabyś wiedzieć w jakiej sytuacji. Lubię buntowniczki i wyszczekane panny, ale takie, które wiedzą, kiedy zrobić hau. A teraz czy mogłabyś się łaskawie zamknąć? Nie mam ochoty słuchać Ciebie i Twojego Romeo, więc czekajmy na Florę w ciszy, bo obiecałem Tomowi, że Ją dowiozę.- ROMEO?! a więc to o to chodzi! No jasne! Urażona męska duma. Matko jedyna, poważnie?!
-Och. Urażona męska duma! Wczoraj śmiałam się z Tobą, a dziś idę rozhahana jak cholera z Twoim przyjacielem. I sądząc po Twoich hasełkach wnioskuję, że masz niezły fetysz. Zapiąć Cię na smycz? Bo mam wrażenie, że ktoś Cię z niej spuścił a powinien był ją po prostu skrócić!- wysyczałam wręcz ostatnie zdanie, a ludzie wracający z porannych zakupów z piekarenki obok aż się oglądali. Bill sięgnął drżącą dłonią do kieszeni po papierosy. Wyjmując jednego, położył paczkę na samochodzie, włożył sobie go między zęby i odpalił zapalniczką wciągając ją z tylnej kieszeni. Oho, czyżbym przesadziła?
Sięgnęłam po jego papierosy. Jego wzrok uważnie śledził ruch mojej ręki, gdy wyjęłam z paczki jednego szluga, a potem odkładałam resztę z powrotem na dach.
-Mógłbyś mi dać ognia czy to zbyt duże wymagania na dzień dzisiejszy?- spytałam ironicznym tonem. Zmroził mnie wzrokiem. O kurwa... Autentycznie, aż zrobiło mi się zimno, mimo jakiś 25 stopni na dworze. Westchnęłam, gdy podał mi łaskawie ognia, odwracając wzrok w drugą stronę.
Kurwa, jeżeli Oni poważnie chcą utrzymać tę znajomość, a na to wygląda, że tak jest, to stanowczo będzie trzeba Go przykrócić, bo jeśli na stopie przyjacielskiej nie mogę być za równo z Nim jak i jego przyjacielem, to to będzie naprawdę ciężka znajomość... Spojrzał mi ponownie w oczy. A ja zamarłam. Chyba naprawdę przesadziłam trochę z tekstami. Choć z drugiej strony, to On zaczął, i jego hasła też nie były w porządku. Kurwa, patrzy w taki sposób, że mam wrażenie, iż cały grunt pod nogami mi się zapada... Dawno nie widziałam tyle nienawiści w żadnym spojrzeniu...
-Ali! Bill!- wyrwała mnie dzięki bogu z powrotem do świata żywych Flora. Kocham Jej radosny głos i to, w którym momencie się pojawił...
-Wsiadamy? Słyszałam, że jedziemy na wycieczkę!- podbiegła, przytulając się do Billa. Odwzajemnił uścisk. Czyli jednak stać Go na choć okazanie choć odrobiny sympatii...
Bill otworzył tylne drzwi i gestem zaprosił do środka Florę. Oh... więc ja mam siedzieć z przodu ? No cudownie... To będzie dłuuuga droga...




*******


Sylwia - mam nadzieję, że tym razem niedosyt jest zaspokojony, a jeśli nie, będę próbować dalej ; **


Liza Torress - no naprawdę? tak na balkonie?! :D i jakby był gejem, to chyba jednak mógłby mieć z tym pewien problem, taka moja skromna opinia xd ; *


Dee - 9 rano to późna godzina, pod warunkiem, że nad ranem nie siedzisz nadal na balkonie z butelką whiskey :D co do poznawania bohaterek, postanowiłam sobie, że mniej więcej co czwarta notka będzie nawiązywała do Ich przeszłości by łatwiej było je poznać :)



niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział V

Moje drogie, nie wiem, co dalej, patrząc na to, że dalej nadal nie ma nic. Więc jest pięknie :D


******

Po wysprzątaniu mieszkania, o dziwo w kompletnej ciszy, usiadłam na balkonie z końcówką Jacka Daniels'a, colą, szklanką i fajkami. Płytki przez poranną porę były strasznie zimne, ale jakoś niespecjalnie mnie to wzruszało. Flora nie odezwała się od półtorej godziny nawet słowem. Nie wiem, czy to kwestia szczęścia, nieszczęścia, rozżalenia, depresji... Matko Boska! Myślę nad tym co ma w głowie, a z tego zmęczenia nawet ani razu Jej o to nie spytałam. No ja pierdolę. Rewelacyjna ze mnie przyjaciółka, naprawdę. Przywaliłam sobie skromnego facepalma z plasknięciem na pół osiedla, i już miałam wstać i iść do Niej, gdy potargana, totalnie nieogarnięta, z lekko styranym makijażem po wczorajszym melanżu Flora stanęła w drzwiach balkonowych. 
-Stało się coś? Słyszałam, jak wyjebałaś sobie z liścia. A robisz to rzadko, w sumie tylko wtedy, gdy myślisz o czymś, o czym nie powinnaś.- spytała z zatroskanym uśmiechem. No tak, cała Flora. Choćbym nie wiem jak nawalała jako przyjaciółka, zawsze zmartwiona i kochająca...
-To był raczej facepalm w skutek demotywacji swoim własnym, jakże nieprzyjacielskim zachowaniem...- odpowiedziałam, analizując to, jak to dziwnie ujęłam. Polałam sobie jacka z colą, i spojrzałam na nią pytająco. Westchnęła głęboko, zarzuciła swe bujne loki do tyłu, i poszła do kuchni po szklankę. Od zawsze w sumie miałyśmy tak, że rozumiałyśmy się bez słów. Choć jak na fakt tego, że kiedyś się strasznie nie lubiłyśmy, było to bardzo dziwne zjawisko na samym początku pozytywnej trasy tej znajomości. Przesunęłam opuszkiem palca po chłodnym brzegu szklanki. Wiatr delikatnie zawiał, przez co przeszedł mnie dreszcz... Jak na tą porę i tak jest wyjątkowo ciepło. Pamiętam, jak spędzałyśmy razem pierwszy swój taki poranek. Kompletny przypadek, wtedy pierwszy raz ktoś zrezygnował ze mnie dla kogoś innego... I nie to, że z Nim byłam. Pfff, parsknęłam sama do siebie. Przecież nigdy tak naprawdę nie był mój. Miał święte prawo tak po prostu odejść.  Ale żeby przyjść i oświadczyć mi `To jest Kasia, moja nowa... dziewczyna.` z uśmiechem wymalowanym na twarzy po tym, jak kochał się ze mną dwie noce wcześniej? No właśnie. Kochał. Nie uprawiał seks, nie przeleciał... `Ali, jesteś najpiękniejszym co mnie spotkało w życiu, oby to trwało wiecznie.` a ja głupia wierzyłam. Wierzyłam? Może po prostu chciałam wierzyć. W końcu lubiłam wszelakie bajki i happy endy. Taka moja pieprzona słabość, jak na nastolatkę przystało. Oczywiście nie to, że z tego wyrosłam czy coś, broń boże. Pewnie dlatego to z Nim był też ten cholerny, pierwszy raz... Głupia gówniara. Szkoda tylko, że zanim się zdecydowałam wejść w to na poważnie, a w zasadzie poinformować Go o tym, że mimo swej przeszłości się tego podejmę... On tak po prostu przyprowadził Ją. Piękną, seksowną, cycatą blondynę. Na moje urodziny...! Łzy pokazały mi się ponownie w oczach, a dłonie zaczęły drżeć. 
-Czy Ty znowu myślisz o swojej przeszłości z Matim?- spytała, odchrząknąwszy. Tak, nasze czytanie sobie w myślach miało swoje minusy...
-Raczej o jego wieeeelkiej miłości z Lolitką.- tak, tak właśnie nazywali Kasię. Że też to Mateuszowi nie dało do myślenia. Chyba po prostu za mało literatury francuskiej. No nic...
-Hah, no tak. Lolitka... Ali, daj sobie spokój. Proszę.- usiadła za mną na zimnej posadzce, i objęła mnie, dokładnie tak samo, jak kilka lat temu. Wtedy łzy leciały potokiem, a mimo całej nienawiści do siebie nawzajem za przeszłość, obdarzyła mnie takim ciepłem, dokładnie tym samym, co dziś jako przyjaciółka... Kasia bardzo szybko kopnęła Go w dupę. Zaraz po tym, gdy na imprezie Jego ojca poznała jakiegoś pieprzonego właściciela salonu samochodowego. Istotne jest to, że między Nimi było jakieś 20 lat różnicy? Nie sądzę...
-I w sumie, gdyby nie Oni, nie byłybyśmy teraz tak blisko, a ja bym nie poznała chłopaków. Toma zwłaszcza...- ścisnęła mnie mocniej i cmoknęła w policzek. Pociągnęłam łyka swojego ulubionego trunku na tak ciężkie poranki i odchrząknęłam.
-No właśnie, co z tym Tomem? I jak w ogóle wrażenia?- spytałam, od razu się rozpogadzając. Mateusz, wypierdalaj z mojej głowy, bo wcale nie zasługujesz na to, by występować w niej choć przez chwilę nawet jako pierdolona pchła na psie. 
-Jest fajnie. W sumie, pewnie było. Znaczy wiesz, wymiana adresem mailowym i fajnie jest, ta? I tak pewnie jestem dla Niego jakąś tam jedną z wielu, ale wiesz, nie każda fanka ma cały zespół na swoich urodzinach. Tylko wiesz, coś się zaczyna, kończy się, i takie tam inne... A powiedz mi, co jest między Tobą a Billem?- spytała, jakby co najmniej naprawdę coś było. Parsknęłam śmiechem na samo wspomnienie wieczoru spędzonego głównie z Nim. Pierwszy raz tak dobrze mi się z kimś przekomarzało i nabijało z siebie nawzajem. 
-No nic, a co ma być? Ma mnóstwo makijażu na twarzy. I nadal uważam, że hetero to On nie jest, choć wiem, że niszczę Ci tym całe Twoje młodzieńcze życie.- odpowiedziałam, z szerokim uśmiechem. Taa... Pamiętam, jak mi pierwszy raz Ich włączyła. Naprawdę? Fanka Tokio Hotel? Boże, powstrzymaj mnie od uderzenia głową w ścianę... Przecież to niemożliwe. Jak to się, do cholery stało, że ja nie zauważyłam wcześniej że coś z Nią nie tak? Ach, nie. Widziałam to przez jakieś 7 lat. Teraz nagle coś pękło. I ten kawałek, i tamten... i och i ach, bo Bill, bo Tom... Matko, jak ja przez to przebrnęłam to ja nadal nie wiem. Potem pamiętam ataki głupawki u Niej w domu, jeszcze gdy mieszkała w centrum. Do ich muzyki. Z czasem szło dla Niej przywyknąć do wszystkiego... Jej śmiech był tak zaraźliwy, że nie dało się być na niego obojętnym. Nadal nie rozumiem, jak to się stało, że stała się towarzyska dopiero w liceum, przy moim boku. Przecież Ona była stworzona wręcz do tego by otaczać się ludźmi, choćby dla Ich własnego dobra. 
Odpaliłam papierosa, podałam go Florze, i odpalając kolejnego dla samej siebie, spytałam
-Rany, uwierzyłabyś jeszcze 6 lat temu, że będziemy siedzieć na balkonie u Ciebie, pijąc whiskey, paląc szlugi, i wspominając to, że dwie godziny temu jeszcze byli tu chłopaki z TH bo Ich dla Ciebie dorwałam w LA?
Nie do wiary. Właśnie tak było. Och, i nie do wiary, jak Ona się przez te lata rozpiła. Tak, to była ta `zła cecha` którą nabyła przy mnie. Choć dla mnie to nadal nie do uwierzenia, że dziewczyna idąca do drugiej klasy liceum pije swoje pierwsze piwo w towarzystwie swej przyjaciółki po roku imprez z Nią nie pijąc wcale. to wszystko było tak bardzo wyjątkowe. Nic w tej znajomości nigdy nie było tak normalne, jak być powinno. 
-Hahahahaha. No nie, w życiu. Pamiętam nadal, jak na urodziny Twoje zaproszenie dostałam dlatego, że ubłagała Cię o to Natala. Ach, no i Mateusz... widzisz, zawsze mówiłam, że jesteś suką bez serca. A tu nagle bach, ja pomagam sprzątać dziewczynom, a Ty siedzisz na balkonie i wyjesz. Muszę przyznać- niezapomniany widok.- odpowiedziała, wybuchając śmiechem. Poczuła dziwny ucisk w brzuchu. Hm, suka bez serca. No tak, za taką dość często uchodziłam... Ale przecież to nie było wszystkim na złość, tylko po to, by chronić samą siebie i swoich bliskich. Tak jak wtedy, gdy gdy Kuba po raz pierwszy zdradził Florę. No wtedy się nie dało inaczej, jak po prostu osiedlową Księżniczkę z jednorazowego numerku poinformować, iż Kubuś lubi zmieniać zabawki na jednym placu zabaw, co jest jego częstym błędem. A na pytanie Kuby, czy nie wiem, czy Flora nie chciałaby do Niego wrócić, odpowiedzieć że Ona na pewno już pędzi do Niego ale raczej by Mu wyjebać, po czym rozmachnęłam się, przypierdzieliłam Mu i dodałam  `oops... nie zdążyła. PIERWSZA!`,  po czym odwróciłam się na pięcie, i poszłam w innym kierunku. Hahahaha. I ta jego mina... Boże, kolejny dupek w naszym życiu.
-Flora, a pamiętasz, jak planowałaś uparcie stratę dziewictwa z Kubą w ramach osiemnastych urodzin?- uśmiechnęłam się. To było niewiele przed zdradą. Zielonooka wstała, oparła się o poręcz, i pewnym siebie głosem odrzekła 
-Boże, boże, boże. Ali, nie uwierzysz, ale... jestem dziewicą!- na samo to wspomnienie obie ryknęłyśmy śmiechem. No tak! Chciała, by wszystko było idealnie, jak w bajce. A gdy zapytałam czemu nie zrobi tego wszystkiego spontanicznie, jak należy, wtedy dokładnie te słowa padły w odpowiedzi.
-A pamiętasz, jak się kłóciłaś z naszym kochanym wychowawcą caaaałe liceum?- spytała. O kurczę. No tak, pan Adam. Moja ulubiona postać z tamtych czasów. Jeśli ktokolwiek uważa, że nie ma nauczycieli, którzy przyznają się uczniom, że nie są bystrzy, i że z niczym sobie nie radzą-  powinien natychmiast poznać pana Adama, którego byłam koszmarem całe trzy cholerne lata. No, ale co w tym dziwnego, skoro stale ja musiałam być wychowawcą za Niego... Rany, ile razy broniłam dupy całej klasie, poszczególnym osobom... Taka moja słabość. Zawsze stawałam za ludźmi, broniłam Ich, pomagałam. Jedni mnie za to kochali, a inni... nienawidzili. A ile razy słyszałam, że nie zbawię całego świata... łoo matko. 
-No tak. I jak dostałam uwagę, a gdy na pytanie za co, padła odpowiedź że za bluźnienie, było jedno wielkie `kuuurwaaa noooo...` też.- otuliłam się ramionami. Robiło się chłodno, i jasno. Dopiłam drinka, polewając już kolejnego. Spojrzałam na Florę, która bez słowa podała mi swoją szklankę.
Czasami miałam wrażenie, że razem byłyśmy nieśmiertelne. No, bo jak na swój wiek, to naprawdę przeszłyśmy sporo. Znowu przeszył mnie dreszcz. Spojrzałam Florze w oczy. Nie miała w nich wypisanego tego, co przeszła. Tej nieufności wobec mężczyzn po tym, jak jeden z jej chłopaków kilkakrotnie podniósł na Nią rękę... Tego braku swobody przez nadopiekuńczą matkę... Tej nieśmiałości wobec ludzi... Tego, jaka skryta i zamknięta w sobie była z powodu wciąż tkwiących w pamięci kompleksów związanych przez złośliwe komentarze co do Jej wyglądu czy ubioru jeszcze w szkole podstawowej... Wyglądała na piękną, inteligentną i pewną siebie kobietę. I tylko ja tak naprawdę wiedziałam, co kryło się pod pięknymi, grubymi włosami, śliczną buzią, i cudownym zielonym spojrzeniem...
Tak naprawdę, wbrew temu, co wszyscy sądzili, my się wcale od siebie nie różniłyśmy. Obie sporo przeszłyśmy, choć faktem jest, że Flora ciut więcej, ale wyścig jest bardzo wyrównany. Ja, ojciec zostawił nas, gdy byłam malutka. Gdy popłakałam się przy którejś wizycie, mając osiem lat, stwierdził, żebym przestała się mazać bo bardziej pokocha mojego braciszka przyrodniego. Flora. Tatuś odszedł do młodszej, mamusia idealna, modelka, wciąż miała problemy sama ze sobą, więc co dopiero z własną córką. Nie była w stanie pojąć tego, że nasz Aniołek ma latek ciut więcej niż wtedy, gdy ojciec chciał Ją porwać za granicę wraz ze swoją raptem kilka lat starszą od Flory kochanką. Ponoć na lotnisku odbyła się scena niczym w filmach sensacyjnych podczas odbijania zakładników. Do facetów jak do ojców, żadna z nas szczęścia w życiu nie miała. I o ile u mnie można to było zgonić na karmę za mój od jakiegoś czasu tryb życia, o tyle u Niej? Nie mam pojęcia. Zwykły pech i tyle. Jeden zdradzał, drugi podniósł kilka razy rękę, trzeci, próbował zmusić do seksu... moją niewinną Gwiazdkę. Zakaz zbliżania się poszedł. Zawiasy i takie tam. Za to, że mała kurwa omal Jej nie zgwałciła... Tak, przeszła więcej ode mnie... Kochałam Ją jak siostrę, i życie bym za Nią oddała. 
Kolejny dreszcz. Boże, nawet nie wiem, kiedy w milczeniu wypiłyśmy drinki. 
-Po papierosie i spać?- spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Matko, już było jasno. Rozejrzałam się po ogródku przy balkonie. Tak, jednak mieszkanie na parterze miało swój urok. 
-Tal, stanowczo- odpowiedziałam z uśmiechem, wyciągając nam po fajce z paczki. 
-Ciekawe, czy chłopaki zostali w PL, czy wrócili do siebie, czy jak....- Flora zadręczała się, odpalając papierosa.
-Pewnie wrócili. Daj spokój. Przeżyłaś najlepszą przygodę w swoim życiu a teraz będziesz się dąsać?- pyrgnęłam Ją z bara. Nie chciał, żeby się smuciła. 
-Po za tym, nadal nie otworzyłaś od Nich prezentu! Masz zamiar to w ogóle zrobić, czy podoba Ci się sposób w jaki jest zapakowany, więc postawisz go tak sobie na półce?- spytałam, parskając śmiechem. Spojrzałam na drobny pakunek  wyglądający jak zapakowana w papier pakowny kartka A5. Byłam tak nieprzytomna, że nawet nie chciało mi się próbować domyślić, co tam jest. Zwłaszcza nie po tym, jak w ramach ogólnego prezentu wtargnęli sobie do nas na imprezę. Bo bałam się, co w takim razie może znajdować się tam.

Gdy już w końcu położyłyśmy się w wieeeelkim łóżku Flory, było tak jasno, że nie byłam pewna, czy w ogóle zasnę. Mała padłą dość szybko, a ja leżałam, zastanawiając się nad wszystkim, jak to pijana ja. I chociaż naprawdę czułam się zmęczona, to moje myśli wciąż krzątały się w kółko po wszystkich tematach świata, włącznie z tym, czy pingwiny mają kolana, byle bym tylko zasnąć nie mogła. Taaa... Tak bardzo chce mi się spać. No, dalej Ali, spaaaaać! Jedna owieczka, druga owieczka, żyrafa, krowa, żółw, stół, ikea, eeee makarena! Kurwa mać. Usiadłam z wrażenia. Łał, nawet mamy słoneczko. Tak naprawdę nadal dręczył mnie Mateusz. Pojawił się ostatnio znikąd, robi z powrotem za naszego wielkiego przyjaciela, i cały czas próbuje się dobić do mnie samej. A ja naprawdę nie chcę rozmowy z Nim sam na sam tak bardzo jak niczego innego na świecie. Unikam tego od paru tygodni, tak jak przez całe swoje życie szpinaku. Hahahaah. Moja głupota mnie naprawdę przerasta. Spojrzałam jeszcze raz za okno. Kiedyś wszystko się ułoży, i będę szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. Nawet gdybym sobie miała to kurwa narysować... Ciekawe co ten dzisiejszy dzień przyniesie. Wtuliłam się z powrotem w poduszkę i wiedziałam, że tym razem uda mi się już usnąć...


Walenie do drzwi zerwało mnie na równe nogi. Kurwa mać, Spojrzałam na zegarek na ścianie na przeciwko łóżka. 9 rano. Kto normalny o tej godzinie się tak dobija?! Psy czy jak?! Osunęłam się prawie turlając się z łóżka. Matko Boska. Nienawidzę kogoś, kto stoi za drzwiami, ktokolwiek by to nie był. Naprawdę. Spojrzałam na Florę, która raczej nie wyglądała jakby planowała się choć obudzić, a co dopiero ruszyć do drzwi w celu ich otwarcia. Tak, jasne. Przecież to takie normalne. Spojrzałam na siebie w lusterku Jej toaletki. O matko... Pięć tysięcy kosmetyków rozrzuconych po niej, a ja na środku w lustrze wyglądająca jak idź stąd i nie wracaj. To takie klasyczne. Zaciągnęłam na siebie spodnie dresowe Flory, i w tych szarych, bawełnianych dresach i przydużej, czarnej koszulce z napisem `Pokaż Cycki Dam Ci Ciastko` maszerowałam w stronę drzwi. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym się po drodze nie potknęła o powietrze, własną nogę, czy jakąkolwiek inną wyimaginowaną przeszkodę na potrzebę moich pechowych sytuacji. Ale pierdolnięcie! Na bank słyszał to ktoś nadal dobijający się do drzwi. Podeszłam więc do Nich, spojrzałam w wizjer, i nie uwierzyłam. Oparłam się o nie plecami, próbując wyrównać swój oddech. No nie! Naprawdę, do cholery?! Naprawdę?!



******

Ka. - a ja myślę, że jakby Flora wylądowała z Nim w łóżku, zrobiłoby się nudno i do dupy :P taka moja skromna opinia :D co do natchnienia- hahahahahaa. Mam nadzieję, że wróci, bo to ostatnia rzecz jaką miałam napisaną. 

Sylwia - Rany, przepraszam, mam wyrzuty sumienia że odciągam Cię od Twoich codziennych obowiązków. Wierz mi- niechcący :D Chyba każdy by zazdrościł takiej przyjaciółki. No, bynajmniej ja na pewno :D

Liza - Misiaczku mój, dbaj o pieska bo psy to najcudowniejsze i najwierniejsze stworzenia na ziemi, pamiętaj xd Ali i Bill na balkonie? oO zaraz po tym, jak ja zostanę baletnicą tańczącą główną rolę w Jeziorze Łabędzim. Jak najbardziej, wtedy właśnie tak :D A faceta, jak nie było, tak, BAM, nie ma. I o. !

Dee - Dziękuję, ale nadal nie pomogło :D mam nadzieję, że jakoś pójdzie z górki w tym tygodniu... Gwarantuję Ci, że Mateusz niestety pojawi się jeszcze nie raz i nie dwa. I choć wcale nie jest szkodliwą postacią, to będzie baardzo irytował :D A konsekwencje... ja o nich niestety nigdy nie myślałam, więc bohaterowie u mnie również niespecjalnie :P

poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział IV

No dobra... Więc mamy spory problem. Po za tym rozdziałem, mam jeszcze tylko kolejny, i naprawdę- nie mam pojęcia co dalej. Znaczy mam, ale nie wiem, jak to sensownie zobrazować tak, byście widziały to moimi oczami... Krótko mówiąc, kompletnie brak mi weny do ciągu dalszego. Nadal... oO
A, i rozdział również jest... krótki. W przeciwieństwie do piątki, ale jej nadal nie wstawię. Nie, póki nie napiszę rozdziału szóstego.
Całuję! ;*

******

Gdy Flora jednak po chwili przypomniała sobie o oddychaniu, rzuciła mi się na szyję tak, że nie oddychałam ja, i to wcale nie z wrażenia.
-Ja pierdolę!!! Jak Ty Ich tu ściągnęłaś?! No nie wierzę!- piszczała. Ja też nie wierzyłam. No bo kurwa, na to akurat nie wpadłam... To może być naprawdę ciekawa impreza. Gdy Flora zeszła ze mnie, i Tom zaczął składać Jej życzenia patrząc na Nią tak, że gdyby miał umiejętność rozbierania wzrokiem, byłaby już naga, ja opierdzieliłam Billa.
-Nie mogliście mi powiedzieć, że macie w planach taki tam sobie wypad do Polski w ramach urodzin mojej przyjaciółki?
-O rany, Alicja, nie wyolbrzymiaj. Przecież to chyba najlepszy prezent jaki mogła dostać, nie?- odpowiedział, z szerokim uśmiechem.
-No jasne, ale chyba miałam prawo o tym wiedzieć. Zwłaszcza, że teraz ta impreza będzie się kręcić tylko wokół Was!- podniosłam ton. Byłam mega szczęśliwa patrząc, jak Flora obejmuje się w ramach życzeń z miłością swojego życia Tomem, ale jednocześnie podkurwiona o to, że to się potoczyło kompletnie bez mojej wiedzy. Nienawidziłam tak naprawdę po prostu o czymś nie wiedzieć...
-Jaka Ty jesteś nerwowa! Nie wszystko musisz mieć pod kontrolą. Mówiłem, że będzie pezent lepszy niż podpisy, przyjechaliśmy dla Was, a Ty się dąsasz. Kurwa, dobrze, że nie jesteśmy jednak rodzicami Małej Ani, bo przy Twoim charakterku byśmy się pewnie pozabijali- wykrzyczał, nabijając się i przedrzeźniając moją intonację. Ooooo kurwa. No fajnie ma!
-Eeee... Ala, mogłabyś porozmawiać z Florą? Bo zaczynam mieć wrażenie, że zaraz zamiast imprezować, będziemy dzwonić po karetkę i kierować się do szpitala!!- przerwał nam Tom. I dzięki bogu za to. Co ten Bill sobie w ogóle wyobraża?
Wzięłam Florę za rękę na balkon. Odpaliłam nam po fajce.
-Oddychasz?- spytałam, podając jej papierosa. Ręce jej drżały, i miała szklanki w oczach.
-Tak, jasne... tylko nadal nie mogę w to uwierzyć, że Oni tu są. Wszyscy. Zwłaszcza Tom. Tak po prostu są w moim mieszkaniu, w trakcie mojej imprezy urodzinowej. Składając mi życzenia. Przynosząc tort. I prezent. I chuj z tym prezentem w sumie. Po prostu tu są... O ja pierdolę...- powiedziała, pokazując swe wszystkie zęby w wielkim uśmiechu. Cóż, przynajmniej prezent niespodzianka się udał. No kurwa, naprawdę jestem zajebista.
Flora chyba doszła do siebie, bo zaczęła normalnie oddychać i przestała się telepać jak galaretka. Znaczy, telepała się nadal, ale ciut mniej...
Gdy weszłyśmy do środka, Chłopaki już siedzieli ze wszystkimi. No włąśnie. Wszyscy sedzą. Na kanapie, krzesełkach, a nawet na podłodze, po turecku... Szok.No, prócz Pauli i Tomka, którzy najwyraźniej byli zainteresowani o wiele bardziej sobą nawzajem, i gdzieś tam wyszli, chyba do pokoju brata Flory. KURWA. Oni tu naprawdę siedzą, i to wszystko dzięki mnie. O rany...
No więc przez 20 minut na wstępie słuchaliśmy o pewnej bardzo zdesperowanej, i szalonej jednocześnie dziewczynie, która wpadła do Nich mówiąc, że ma dziecko z Billem, choć tak naprawdę w życiu się nie widzieli. I o tym jak Ich przekonałam, i takie tam. W sumie, dość zabawnie to wyglądało z ich perspektywy. Potem Flora poopowiadała, jak to unikałam tematu wyjazdu do LA, i w końcu wie, dlaczego. A potem Tom wszem i wobec oznajmił, że to jest impreza Flory, więc nie opowiadają o sobie kompletnie nic więcej, a impreza ma wrócić z powrotem na swój tor, po czym wziął Ją do tańca. I kolejnego, i kolejnego... gdzieś tam w między czasie pakując sobie przerwę na drinki, czy ewentualnego papierosa... No, a niech mi Ją dzisiaj tylko tknie. Nogi Mu z dupy powyrywam...!

Kurwa, skąd w ogóle na pendrivie z muzyką wzięła się piosenka `When a man loves a woman`?! Flora prawie się rozpłynęła, gdy starszy ponoć Kaulitz wziął Ją po raz kolejny w swe ramiona. Większość poszła za Nimi, część do kuchni... No dobra,, idę na balkon zapalić.
Rany, piękna noc, mnóstwo gwiazd, i cholernie ciepło. Fenomenalnie...
-Naprawdę jesteś zła?- usłyszałam rozżalony głos Billa, idealnie wchodzący między wersy Percy'ego w tle.
-Nie. Po prostu nienawidzę nie mieć czegoś pod kontrolą w trakcie imprez, które po części organizuję.- odrzekłam, podając Mu ognia do papierosa którego dopiero zdążył wsunąć między swe wargi. Hm, jak na siebie, nawet całkiem męsko wyglądał. Biała koszula z podwiniętym rękawem do łokci, czarne nawet w miarę luźne jak na Niego spodnie, włosy zaczesane do tyłu... Wszystko pięknie, gdyby nie to, że musiało być choć trochę makijażu.
-Długo się przyjaźnicie?- spytał, zaciągając się. Przekalkulowałam odpowiedź na szybko w swym wypitym umyśle.
-No, już 5 lat stuknęło. Kurwa. W sumie sporo.- odpowiedziałam, delikatnie drgając. Hu, chyba jednak wcale nie jest tak ciepło. Spojrzałam na Billa, i moje oczy zderzyły się z jego czekoladowym, obojętnym spojrzeniem.
-I byłaś w stanie pojechać do LA tylko po to, by mieć dla Niej nasze podpisy? Sporo zachodu.- rzekł, subtelnie chrząkając na sam koniec. No tak w sumie, to miał rację.
-Ale jak widać, dostałam o wiele więcej, więc... chyba się opłacało.- uśmiechnęłam się, puszczając Mu oczko. O rany, muszę być na prawdę wstawiona! Wzdrygnęłam się na myśl o swojej głupocie pod wpływem alkoholu, na który reagowałam... różnie. Och nie!
-No tak, w końcu nie na każdej domówce z okazji urodzin pojawiają się takie Gwiazdy- w odpowiedzi Bill zapatrzył się w samego siebie. Cholerny narcyz. I ten pieprzony uśmiech z kurwikami w oczach... No ta...
-No tak, nie na co dzień oglądamy tu wokalistów umalowanych lepiej ode mnie, choć to ja nakładam naprawdę całkiem sporo tapety- wyszczerzyłam zęby, a On w odpowiedzi dźgnął mnie pod żebra, robiąc krzywą minę. Zaciągnęłam się po raz kolejny, gdy nagle zobaczyłam, że przygląda się nam z pokoju Mati. O cholera...
-Bill? Przytuliłbyś mnie? Trochę mi chłodno...- spytałam, będąc świadoma, że po alkoholu mi wolno. Chyba... Nie no, na pewno. A co, jak nie? Nie no, dobra, wolno Ci. A co!
-Jasne, przecież jesteś prawie matką prawie mojego dziecka- uśmiechnął się tym swoim cwanym uśmieszkiem, podszedł od tyłu, i objął mnie tak, że aż mi się nogi ugięły. Mhmm... dawno nie byłam w męskich objęciach... i ten zapach... i ile On z siebie ciepła wydawał... O kurwa... Potrzebuję chyba faceta.
-No, to kim On jest?- wyrwał mnie z rozmyślań Kaulitz.
-Ale kto?
-No... Chłopak który na nas patrzy, i który ma widzieć, jak Cię obejmuję...- wyszeptał, nachylając mi się nad uchem, a mi aż dreszcze przeszły. Ewidentnie za dużo alkoholu na dziś.
-Przecież nie jestem głupi, nie bez powodu dziewczyna która ewidentnie nie darzy mnie nie wiadomo jak wielką sympatią, chce się przytulać...- dodał, sprawiając, że przypomniałam sobie, iż wcale nie powinnam tak na Niego reagować...
-Można powiedzieć że coś w deseń byłego. Może kiedyś opowiem Ci całą historię, jak jeszcze będzie jakoś na to czas...- wysunęłam się z jego ramion, wyrzucając papierosa. Łał, Mateusza przy oknie balkonowym ani śladu!
-Mam nadzieję, że będzie!- uśmiechnął się, wziął mnie za rękę wciągając do pokoju, i od razu zrobił nam po drinku.

Powiedziałabym, że moje nudne, szare życie się odmieniło, bo przecież piłam z gwiazdą, gdyby nie fakt, że nie jestem jego fanką, i w sumie, to jednak z powodu jego sławy bardzo mi wszystko jedno.
Ogólnie to jakoś nie wiadomo jak niesamowicie na mnie nie działał, nie piszczałam na jego widok, nie mdlałam Mu w ramiona, i nie wyznawałam miłości, ale mimo wszystko zaczynał mi przypadać do gustu. Ewidentnie dobrze się dogadywaliśmy. O dziwo. Ja chyba zaczynałam po prostu wariować... Boże, Ali, naprawdę?! Dziewczyno, ogarnij się, jesteś na imprezie a rozmyślasz o swoich kontaktach z chłopakiem, którego pewnie widzisz ostatni raz na oczy. No właśnie... Mam nadzieję, że Florze nie złamie serca spotkanie pierwsze i ostatnie z Tomem. Bo gdy tak na Nich patrzę... To mam wrażenie, że Ona to gdyby nie Tom który Ją podtrzymuje, to leżała by gdzieś tam między telewizorem a Jego nogami, po tym, jak rozpłynęła by się w jakąś dziwną maź. Czy coś. Hah, będzie co wspominać. Ewidentnie...

***


Tańczyła z Tomem. Kurwa, naprawdę to robiła ! Zdała sobie sprawę nagle z tego, że kocha Ali jeszcze bardziej, niż 3 godziny temu, chociaż i wtedy kochała Ją nad życie. Jejku, no właśnie! To już 3 godziny! Jest druga. Nawet nie zauważyła wcześniej, że już kilka osób wyszło. Paula z Tomkiem również, twierdząc uparcie, że Tomek odwiezie Ją nocnym do domu i dopiero wróci do siebie. Jasne, odwiezie Ją do Niej... Ciekawe tylko, czy po drodze hotel, krzaki, czy  może jednak po prostu wylądują u Niej bądź u Niego.
Wklejona w jego ramiona, nie mogła wciąż uwierzyć, że tu są. Że z Nimi pije, pali, robi sobie zdjęcia, których oczywiście teoretycznie nigdy nie ujrzy nikt z po za tej imprezy, no i co chwilę jest w objęciach... TOMA. I przez cały czas przegadują siebie nawzajem, jakby znali się już nie wiadomo ile czasu. W życiu nie czuła się szczęśliwsza...
Opowiadał Jej o koncertach, trasach, o bracie i chłopakach, o milionie fanek, niestety takich, jak Ona... ale było wszystko jedno Jej o czym mówił. Bo tu był. I mówił. Do Niej, i tylko do Niej. I pewnie już nigdy więcej nie będzie miała szansy z Nim tak pogadać, a co dopiero zatańczyć w jego ramionach. Najpiękniejsze urodziny w Jej życiu, nie ma co. Była tak zafascynowana samą sytuacją, że nie zauważyła, iż Tom już jakieś dwie godziny temu stanowczo przestał traktować Ją jak zwykłą, piszczącą na Jego widok  fankę, i rozmawiał z Nią o wiele luźniej niż na samym początku. Och, i nadal patrzył na Nią, rozbierając Ją wzrokiem zwłaszcza, gdy oblizywała wysuszone od alkoholu wargi. W sumie, mógłby Ją śmiało wziąć tam u Niej w pokoju, na tym wielkim łóżku. No, i nie była by to taka zła opcja. Ale wtedy jego brat by Go zabił, bo obiecał, że nic takiego nie odwali. Po za tym, coś Ją jednak różniło od Nich wszystkich. Była taka... normalna. Gdy już ochłonęła, i dotarło do Niej że Oni to Oni, zaczęła Go traktować jak zwykłego faceta. Dogryzali sobie nawzajem, kilka razy nawet dostał od Niej w łeb za głupie odzywki... To było... stanowczo coś nowego, jak dla Niego.

Wszystko się kiedyś kończy. Żegnali się z Tomem nadzwyczaj czule, jak na fakt znajomości fanka-idol, gdy Ali przepychała się z Billem, dobrze zrobieni, dopiekając sobie nawzajem. W końcu, po kilku minutach pożegnań, zaczepek wokalisty i ciemnowłosej, i śmiechów Georga i Gustava, których Ali z resztą jak pokazała myląc Ich imiona, nadal nie rozróżniała, wyszli, gdy w tle załączyło się `It must have been love` Roxette. No naprawdę? Złośliwość przedmiotów martwych...




******

Liza Torress - Nadal jestem utknięta, jakkolwiek śmiesznie to nie brzmi :D Flora dzięki Bogu żyje, i jeszcze nie zeszła na zawał, co jest dobrym znakiem dla ciągu dalszego opowiadania, bo brak jednej z głównych bohaterek mógłby naprawdę skomplikować sprawę :D

Ka. - Tak, mnie wizja Toma krzyczącego w progu też bardzo bawiła :D Co do zaskoczenia, liczę na to, że nasze bohaterki będą miały ich w tej historii wiele, jeśli tylko uda mi się napisać to tak, jak bym chciała oO

Dee - na miejscu Ali myślę, że w końcu też byś zwątpiła :D Co do konsekwencji, prędzej czy później się pojawią, ale przecież, kto by na to patrzył? :D

niedziela, 19 października 2014

Rozdział III

No i mamy kolejny rozdział. A tak w ogóle, to po pisaniu piątego utknęłam, i nie wiem, co z tym faktem zrobić... ; o

Rozdział ciut krótszy od pozostałych, ale nie chciałam Go wzbogacać o kolejne wydarzenia, bo po prostu wolałabym by były w rozdziale następnym :P

******


-No dalej, Ali! Nie wierzę, że nic ciekawego się tam nie wydarzyło. W końcu to miasto jest miastem sław! - krzyczała na mnie Flora, opierając się o drzwi do mojego pokoju, podczas gdy ja beznamiętnie przeglądałam swoją szafę. Cholera, za krótkie, za długa, zbyt ekstrawagancka, nie wchodzę w to, a co to kurwa w ogóle jest, o ja pierdolę to ja je jeszcze mam?!, zbyt obcisłe...
-Flora, nie mam w czym przyjść na Twoją domówkę. Jak tak dalej pójdzie, zrobię większą furorę niż jubilatka, gdyż przyjdę nago. Wybaczysz mi?- spojrzałam na Nią, mówiąc mega poważnym tonem. Parsknęła śmiechem, zamachując głową tak, że wszystkie te Jej piękne, bujne loki rozlazły się w każdą stronę świata. Boże, jaka Ona jest śliczna. Ombre stanowczo podkreśla tylko jej zielone, głębokie, duże oczy i te delikatne rysy twarzy. Śliczne kości policzkowe, i piękne, seksowne, usta. Och, no i figura. Drobna, ale tam gdzie powinna, to krągłości ma tyle, że łał.
-Pożyczę Ci coś, tylko zacznij wreszcie gadać. Wróciłaś trzy dni temu, i nadal nie chcesz mi opowiedzieć kompletnie nic! Myślałam, że nie chciałaś na fejsie, ale na żywo też milczysz!- Rany, jak Ona truje dupę. Cokolwiek nie powiem, zacznie wypytywać o więcej, i więcej,i będzie mnie tak męczyć, aż wyłapie że kłamię, i będzie mnie torturować póki nie wyjawię Jej prawdy. Już jutro były Jej urodziny, a ja umierałam z ciekawości, co też chłopaki wymyślili. Rozejrzałam się po moim wielkim łóżku, całym zawalonym ciuchami. No świetnie... Pośrodku jasnego, sporego pokoju, zrobionego całego w beżach, ta wielka kupa różnokolorowych ubrań na łóżku średnio się prezentowała. Choć z drugiej strony, pasowała trochę do sterty jakiś gazet i dokumentów rozwalonych na niskim stoliku, stojącym tuż pod wiszącą plazmą. Uhh... Matka mnie za ten burdel powiesi.
-...widziałaś Ich?! - usłyszałam sam koniec wypowiedzi. Rany, Alicja, skup się na Niej, bo za moment sięgnie po coś ciężkiego i dostaniesz tym w łeb.
-Kogo ich?- spytałam, kompletnie wybita.
-No, Tokio Hotel! Przecież tam mieszkają! Nie wpadłaś gdzieś na Nich?- patrzyła na mnie z blaskiem nadziei w oczach. Osz kurwa. Odwróciłam się do Niej tyłem, udając, że szukam nadal czegoś w mojej gigantycznej szafie. No jak to jest, że szafa mi się w sumie nie domyka, a nie mam się w co ubrać?!
-Flora, powtarzam po raz kolejny: miałam ciekawsze zajęcia niż przeszukiwanie całego Los Angeles w celu odnalezienia Twojego jakże fantastycznego boysbandu.- i uśmiechnęłam się sama do siebie. Zabrzmiało dość wiarygodnie, chyba. Boże, Flora na prawdę miała umiejętność skanowania mnie, i od razu wiedziała, kiedy kłamię. Jednak tym razem, o dziwo, odpuściła. A ja szybko wykorzystując sytuację zmieniłam temat.
-Więc może idźmy do Ciebie, i poszukajmy czegoś dla mnie, póki nie mówię, że nie przyjdę wcale- wypaliłam, sięgając po moją wielką, czarną torbę. Założyłam moje ukochanie, białe Conversy i wyruszyłyśmy do mojej przyjaciółki.


No i po 2 godzinach z hakiem, postanowiłam. Nie będę zakładać żadnych sukienek, za którymi niespecjalnie przepadałam. Po mimo wielce obrażonej Flory, która nie chciała być sama odwalona jak szczur na otwarcie kanału, ja postanowiłam, że przyjdę w rurkach, bokserce i trampkach. W sumie, nie wiem o co Jej chodziło. Przecież cokolwiek nie zakładała, była tak śliczna i drobna, że wyglądała bosko. Zawsze tłumaczyła mi, że mamy ten sam rozmiar, i że to ja mam ładniejszą buzię, ale nigdy nie chciałam w to wierzyć.
-Bądź u mnie jutro koło 19, błagam! Nie poradzę sobie z rozstawieniem wszystkiego!- wyjęczała, jedząc spaghetti w biegu. Boże, nie dość, że gotuję u siebie, to jeszcze u Niej. I choć to jedno z moich ulubionych zajęć, zwłaszcza kuchnia włoska, dzisiaj na prawdę byłam już na tyle zmęczona, że nawet to nie sprawiało mi większej satysfakcji...

Obudziłam się. No właśnie, cholera, sama z siebie. Coś jest nie tak... Gdzie jest ten telefon... Zaczęłam szukać pod poduszką. Mam! Kurwa mać! 12:30! Wiedziałam, że to zbyt piękne, że obudziłam się sama z siebie. Czemu ja się tak późno ostatnio kładę?! Przed imprezą Flory miałam jeszcze zawieźć papiery do szkoły, wpaść do Olki na kawę, i pomóc Klaudii w wyborze prezentu, i ten obiad u babci... Nosz kurwa, 5 nieodebranych. 3 od Klaudii i dwa od Oli. Wskoczyłam pod prysznic. Zimna woda leciała strumieniami, rozbudzając każdą część mojego ciała, podczas gdy mózg leciał już na pełnych obrotach. Na szybko ubrałam te cholerne jeansowe rurki, białą bokserkę, założyłam branzoletkę od Flory na prawy nadgarstek i wykręciłam do Oli. No trudno, papiery dowiozę pojutrze, bo jutro pewnie zwlokę się z łóżka po 18 gdy będzie już zamknięte, jak po naszej ostatniej imprezie. A niech to... na samo wspomnienie mi niedobrze.
-Ola? Będę za 15 minut!- wykrzyczałam, biorąc torbę i wsuwając nogi w trampki. Fuck. 13:10. Dobra, Ola i szybka kawa, na 14 do babci, z Klaudią umówię się na 17 i do Flory na 19. Tak, życiowy plan. I muszę dać radę. To będzie na prawdę dłuuuuugi dzień... Ziewnęłam, wykrzyczałam mamie `Wychodzę!` i nim zdążyła coś wyjęczeć w odpowiedzi, zamknęłam drzwi od drugiej strony. Nienawidziła, gdy to robiłam...

-Flora, spokojnie, wszyscy są zachwyceni- rzekłam, będąc już po pierwszym drinku. Wyglądała cudownie w tej swojej różowej, obcisłej sukience bez ramiączek. Była gwiazdą, było jedzenie, był alkohol, wszysycy się dogadywali... co miało być nie tak?
-Wiem, wiem. Ale wciąż nie ma Matiego, i Przemka, i Klaudii!! No i po za tym, to jeżeli nadal Tomek będzie tak podrywał Paulę, to skończą za kilka godzin w łóżku, a ja będę miała wyrzuty sumienia- wysyczała, patrząc na już dobrze zrobioną, i oczarowaną naszym kolegą Blondynkę przymrużonymi oczami. Hę? Czemu wyrzuty sumienia?
-Yyyy... że co?- spyatałm, z niezbyt rozgarniętym grymasem na twarzy.
-Pauli facet to mój bliski znajomy, tylko że przez pracę rzadko się widujemy. No i z tego samego powodu Go tu też nie ma.- powiedziała, przewracając oczami gdy zobaczyła, jak Paula ciągnie Tomka za ekspres od bluzy na balkon na szluga.
-Klaudia na pewno będzie, tylko że koło 21. Mówiłam CI już o tym! Mati przyjdzie, bo Cię wielbi, a Przemek jest pieprzonym dupkiem, więc niech lepiej nie przychodzi wcale.- rzuciłam, przypominając sobie, że nie tylko o tę cycatą dziewczynę Jej kumpla chodziło. Boże, jak my się mieścimy w już 15 osób w pokoju Jej mamy to ja nie wiem. Fakt- jest dość spory, ale nas też nie jest mało. No i że jeszcze nie rozleźliśmy się po innych pomieszczeniach to akurat kompletny szok.
-No, a tak w ogóle, to co z moim prezentem od Ciebie?- spytała, patrząc na mnie z uśmiechem. Fuck. Jeśli Bill zapomniał, to przysięgam, że pojadę do LA, wpadnę do Nich niepytając mojego ulubieńca-ochroniarza o zgodę, wykrzykując `KAULITZ, PRZYJECHAŁAM CI PRZYJEBAĆ W ŁEB!!!`. Całkiem ciekawa perspektywa na kolejny mój wyjazd.
-Na pewno niedługo przyjdzie, a wtedy na prawdę się zdziwisz- powiedziałam, wytykając Jej język.
I tak to leciało, drinki, wino, fajki na balkonie, w między czasie nawet zaczęły się tańce, durne zdjęcia, sweet focie, selfie, i hashtagi pojawiające się już na fejsie, a prezentu jak nie było, tak nie ma. Nastała 22. No kurwa jego mać. Pierdolony Bill. Zabiję Go, przysięgam, przy najbliższej okazji. Która pewnie nie nadejdzie zbyt szybko, ale i tak to nie zmienia faktu, że Go zamorduję.
Już lekko wcięta wyszłam na balkon zapalić. Stanęłam, opierając się łokciami o barierkę, i, odpalając papierosa,  usłyszałam jak ktoś wręcz z impetem wypada na balkon.
-Aliiii! Przyszedł Mati. I pyta, gdzie jesteś... - wyjęczała z maślanymi oczami Flora. No nie. Przecież co za różnica, skoro ja niekoniecznie mam ochotę z Nim rozmawiać, zwłaszcza na imprezie urodzinowej mojej przyjaciółki?
-Flora, Skarbie, powiedz Mu, że jak tylko usłyszałam że chce ze mną porozmawiać, od razu zdecydowałam się na wycieczkę na Syberię.- wyjęczałam TYM swoim tonem. Boże, jak ja dziwnie mówię po alkoholu. Hah.
-Okej, czyli u mnie na imprezie ma zakaz poruszania tematu Waszego czegoś na kształt związku?- zaśmiała się, wytknęła mi język, i wyszła. Jakież to złośliwe stworzenie, boże, czemuś mnie Nią pokarał?!
Jakoś koło godziny chwilę przed 23 byłam już naprawdę zdemotywowana. Nie miałam nawet prezentu alternatywnego, bo nie przewidziałam wpadki ze strony chłopaków... Skleroza w tak młodym wieku to raczej rzadkość, więc to czysty objaw ignorancji. I nagle, gdy nuciłam sobie Dona i Cleo- Brać, patrząc, jak wszyscy tańczą, i zerkając kątem oka na to że Paula zaraz wejdzie Tomkowi do ust caluteńka, usłyszałam dzwonek. No kurwa. Przecież wszyscy już są, to musi być jakiś prywatny kurier z moim prezentem! Och tak!
-Ali, mogłabyś otworzyć?- spytała Flora z papierosem w ręku na balkonie. Kurwa, przecież Flora nie pali! Albo jest aż tak wściekła na żmijowatą blondynkę pożerającą naszego kumpla, albo się spiła. Spojrzałam przez wizjer. No proszę, postarali się. Tort tak gigantczny z figurkami członków zespołu i świeczkiami `22` że nawet kuriera nie widać. Otworzyłam drzwi i wydukałam `proszę wejść'. No i tak jak WESZLI, tak ja zbladłam.
-Flooooraaaa...- wykrzyczałam stojąc dalej w przedpokoju.
-No co jest? Miałaś przecież otworzyć!- wykrzyknęła, wchodząc z balkonu do domu. A ja, blada, z nogami jak z waty, stałam i zdołałam tylko powiedzieć `wszystkiego najlepszego`, gdy Ona przyszła, zrobiła się biała jak ściana przedpokoju, oczy miała większe od 5 złotówek, a z nich poleciały łzy. O żesz kurwa...
-Cześć Ali! Flora, wszystkiego najlepszego!- wykrzyczał Tom trzymający tort, stojący obok Georga i Gustava, których nadal nie rozróżniam, a  Bill będąc na samym tyle dodał z tym swoim uśmieszkiem -Obiecałem Ci Ali, że prezent będzie wyjątkowy, i jest!- i w tym momencie zauważyłam, że Flora kompletnie zapomniała, jak oddychać...



******

Liza Torress - Dokładnie, faceci... %-) im zbyt wiele tak naprawdę do szczęścia nie trzeba ; )

tviggy Kaulitz - spokojnie, Bill jak się jeszcze okaże i tak ma wystarczająco namieszane w życiu... niestety . : )

Ka. - no właśnie. Ali nie jest fanką, więc nie do końca wiedziała, co robi. I aktualnie po tym rozdziale raczej nie sądzę, by Flora miała Jej zazdrościć :D

Convulette - własnie, mówiłam, Bill wcale nie jest póki co taki zły :P

Dee - bylaś blisko. że też nie wpadłam na ten pomysł z Tomem w paczce wysłanym pocztą sama, przed napisaniem tego rozdziału... :D i tak, Ali raczej najpierw robi, potem myśli, i cały czas Jej pada na mózg :P

poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział II

O rany, wcale się Was aż tylu nie spodziewałam, ale jest mi niezmiernie miło <3 hmm... moje kolejne wypociny ... nie wiem, jak to wygląda. Zdaję się na Was ;o


********



No więc, kiedy już w końcu po na prawdę długich próbach udało mi się opanować swój jakże szyderczy  śmiech pod wpływem jego obrażonych, i jednocześnie przerażonych oczu, również skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Patrzyłam na Niego w sposób tak obojętny, jak tylko umiałam. I nagle odkryłam, że w sumie, wygląda znacznie lepiej niż wcześniej. Kurwa. Skup się. Boże, jak można być takim ignorantem, by nie wiedzieć, z kim się kurwa sypia! Nie byłam idealna, poukładana, czy grzeczna. Nie mówię, że należałam do takich, co to aż po grób, na całe życie, i takie tam jakieś inne dziwne historie. Ale może bez przesady...
-Nie pamiętasz mnie, prawda?- spytałam, unosząc prawą brew. W duchu miałam taki ubaw, jak jeszcze nigdy w życiu z powodu żadnego faceta, choć tak na prawdę cała sytuacja była beznadziejnie... beznadziejna. Przecież nie powinnam tak naprawdę mieć w ogóle do Niego o takie rzeczy pretensji, czyż nie? Nie mój cyrk, nie moje małpy, nie mój wóz, nie będzie mnie wiózł, i jakieś tam inne frazesy. No i wtedy się zaczęło. Że trasy, że mnóstwo alkoholu, inne używki, że to na prawdę nie tak, że dużo przeszedł przed samą trasą, i oddał się w ramiona zapomnienia, że mógłby przysiąc, że On na prawdę z nikim nic...
-Aż tu nagle, Ty tak po prostu, zjawiasz się z... eeee... moją córką... Jak w ogóle dałaś Jej na imię?-  spytał na koniec jakże fascynującego wywodu. W sumie, po cholerę mi się tłumaczył? Przecież który gwiazdor obracający się z takim zespołem, pamiętałby cokolwiek takiego, jak jednorazowy numerek z jakąś panną w trasie. O rany... Nie wytrzymałam. Ryknęłam kolejnym śmiechem, co jego znowu nie bardzo zadowoliło. Miał bardzo... wymowną mimikę twarzy. Co jeszcze bardziej w całej sytuacji mnie bawiło.
-Nie pamiętasz mnie, i masz do tego święte prawo, mój drogi, ale dobrze wiedzieć że odstawiacie takie numery że nawet nie wiesz co robisz. Po pierwsze- to nie jest Twoje dziecko, po drugie, to nawet nie jest moje dziecko, tylko moja siostra! Po trzecie, nawet nigdy ze mną nie spałeś, a po czwarte- w życiu mnie nie widziałeś na oczy bo nie jestem nawet Twoją fanką, Ba, ledwo znam kilka Twoich kawałków. Jednak zanim wezwiesz ochronę, błagam, bądź łaskawy zawołać chłopaków i wysłuchajcie mnie po tym, ile zadałam sobie trudu, by się tu dostać z Polski, spoko?- wystrzeliłam słowami jak katarynka. No tak, ja i moje słowotoki w momentach kryzysowych. Patrzył na mnie, w znacznie większym szoku, niż jeszcze dwie minuty temu. Huuu, a myślałam, że bardziej niż jego własne dziecko nic go nie zdziwi.Przez dłuższą chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, przez co zaczynało mi się robić słabo. On patrzył, jakby próbował w jakikolwiek sensowny sposób wytłumaczyć mnie, i całą tę sytuację, a ja błagalnie, modląc się w duchu, by mi się jednak udało. Boże, byłam szalona, ale czego nie robi się dla przyjaciół, co nie?!
Po chwili przeczesał swe dość krótkie, jak na Niego, blond włosy, i zniknął za drzwiami wielkiego pomieszczenia. O kurwa, chyba jestem w dupie. Nosz kurwa, poszedł po tego ogromnego goryla, z którym raczej nie przypadliśmy sobie do gustu. Na pewno. I zaraz mnie stąd wypierdolą z takim hukiem, że aż Flora usłyszy w Polsce uderzenie mojej dupy o drogę przed bramą. Fuck, fuck, fuck... Niedobrze. No cóż. Nie było Go dłuższą chwilę, więc wyjęłam Małą z wózka, skoro i tak już nie spała. Rozłożyłyśmy się na tej gigantycznej, beżowej kanapie i zaczęłam się z Nią bawić. Gadałam do Niej, śmiałam się, cały czas nad Nią pochylona. Boże, jak ja kochałam, gdy moje Malutkie Słoneczko się uśmiechało...! Uwielbiałam się Nią zajmować, ku wielkiej radości mojej mamy. Kurde, gdyby Ona wiedziała, gdzie ja teraz zabrałam Małą, podczas gdy Ona siedzi w spa... Ha! Zostałabym zamordowana. Przez własną rodzicielkę. Nagle usłyszałam odchrząknięcie. Osz kurwa. Wyprostowałam się, odeszłam od kanapy, i... ujrzałam cały zespół. Cała czwórka stała i bezczelnie się na mnie gapiła, a w zasadzie, to bezpośrednio na moja dupę. No naprawdę...? Ciekawe, ile tam już stoją. I znowu poczułam, jak na moich policzkach pojawia się piękny, czerwony, ognisty kolorek... Boże, czy ja kiedykolwiek przestanę się rumienić? Ku mojemu zdziwieniu, Bill podszedł do Ani, i, zabawiając Ją (no przecież mówiłam, że to nie nasze dziecko!), rzucił
-No więc, słuchamy Cię uważnie, eee... yyy... przedstawiłaś się w ogóle?- i w tej chwili chłopaki zaczęli się śmiać. Ja z resztą też nie wytrzymałam, i lekko parsknęłam.
-Stary, dupa przychodzi, wmawia Ci, że to Twój dzieciak, a Ty Jej nawet kurwa o imię nie zapytałeś?! Nie no, właśnie zostałeś moim mistrzem!- rzucił Tom, nie przestając się brechtać. I w sumie, miał rację. No kurwa, z drugiej strony, ja też się mogłam przedstawić. Brawa i dla mnie, i dla Niego !
-Ala. Tak, cześć Wam wszystkim tak w ogóle, czy coś.  I przepraszam za takie niefortunne wejście i zamieszanie na samym wstępie, zwłaszcza Ciebie, Bill- spojrzałam w Jego kierunku, a On przewrócił oczami, nie przerywając nawet zabawiania Małej. Kurwa! To ja zawsze tak reaguję!
-No cóż... Generalnie, naprawdę, mimo tego jak to wygląda, nie jestem Waszą fanką. I nie wyciągnę zaraz z torebki koszulki z Waszym zdjęciem krzycząc `JEEEEJ! PODPISZECIE?!` i w ogóle, pewnie Was to zdziwi, ale tak na prawdę, to niewiele o Was wiem ani niewiele znam Waszych kawałków, ale...- i tu przerwał mi Tom.
-Postanowiłaś stać się naszą fanką w ramach czego w dość dziwny sposób zaczęłaś, bo chcesz ukraść nam bieliznę, ale uznałaś, że to nie wypali?
-Nie, gdybym chciała Twoją bieliznę, zaciągnęła bym Cię po Waszym koncercie w Polsce `przypadkiem` do jakiegokolwiek kibla, używając dobrej wymówki do zdjęcia bokserek, i zostawiłabym Cię niespełnionego- odpowiedziałam, ze słodkim uśmiechem na twarzy.
-Okej, Bill, ja już Ją lubię, więc w sumie śmiało możesz Jej machnąć tego dzieciaka, gdybyś jednak chciał- Tom spojrzał z uśmiechem, po czym, gdy Bill zmierzył Go morderczym wzrokiem, dodał -W takim razie kontynuuj.
-Więc, mam przyjaciółkę, Florę. Kocha Was ponad życie, odkąd tylko się pojawiliście, i w sumie, zanim jeszcze staliście się na prawdę mega sławni w Polsce, Ona miała już Waszą pierwszą płytę. A ja kocham Ją, całym swoim sercem. Dlatego kiedy ostatnio powiedziała, że gdyby miała Wasze autografy z dedykacją, mogłaby umrzeć szczęśliwa i spełniona, postanowiłam, że w ramach 22 urodzin które są za chwilę, spróbuję jakoś to załatwić. Wiem., że wybrałam dość dziwny sposób, ale...
-W sumie, to bardzo kontrowersyjny, wyjątkowy, i taki, którego jeszcze nie było. Gratulacje- uśmiechnął się Bill z nad Ani.
-No, w takim razie, dajcie mi to cholerne zdjęcie z podpisami z dopiskiem `dla Flory`, a ja Wam bardzo serdecznie podziękuję, i więcej nie będę Wam zatruwać życia- TADAAAAM! Udało się. Doszłam do sedna. I nadal tu stoję. Nadal nikt nie stąd nie wyrzucił, a chłopaki nawet w miarę ze mną rozmawiają. Hell yeah. Kocham swój popierdolony umysł wymyślający tak szalone pomysły. Patrzyłam na Nich wszystkich po kolei wyczekująco, ale żaden nawet nie drgnął. Nosz kurwa, nad czym Oni tak myślą? Czy to takie skomplikowane wziąć jedno ze stosu zdjęć, który chuj wie gdzie się znajduje, które podpisują dla fanek, podpisać z dedykacją, i dać mi do ręki...? Bill nagle podniósł się, wziął Anię, na rączki, po czym spytał - I kiedy niby są dokładnie urodziny Flory? I dlaczego Ona sama nie próbowała ich zdobyć na przykład na koncertach, czy... no..  cokolwiek? - a ja aż się zagotowałam. No ja pierdolę
-24 maja. Boże, Bill, naprawdę?! Jak można się do Was, kurwa, dobić nie będąc kimkolwiek szczególnym, gwiazdą, bądź fanką posuwającą się do totalnie szalonych, niemoralnych, i popierdolonych pomysłów w celu dostania autografu?- spojrzałam na Niego zdegustowana. Niestety, ale jeden z chłopaków, Georg czy Gustav, których nie bardzo rozróżniam, słusznie zauważył -Tak niemoralnych, i szalonych, jak na przykład Ty teraz?- a ja z wrażenia podeszłam do kanapy i opadłam na nią. Kurwa. A byłam tak blisko. No cóż. Shit happens. Chyba mogę wrócić już do domu. Florze nawet nic nie napomknę, bo i tak mi nie uwierzy.
-Dlatego właśnie to ja tu jestem, nie Ona. Ona jest... trochę... bardziej ogarnięta, subtelna, i przede wszystkim bardziej nieśmiała. Ale spoko... Nic na siłę... Dobra, wracam w takim razie do hotelu. Sorry za utrudnienie, rozjebanie harmonogramu, i za co tam jeszcze powinnam... - powiedziałam, wstając, i chcąc zabrać moją małą Anię od Billa, ale On się z Nią odsunął. Spojrzał na mnie, uśmiechając się tak, że o rany, nawet mi się ciepło zrobiło. Kurwa, dziwne.
-A kto powiedział, że Ci nie pomożemy? Podaj nam konkretny adres. Wyślemy coś lepszego, niż samo zdjęcie z podpisami, i dotrze to idealnie w dniu urodzin. I oczywiście napomkniemy, że prezent jest także od Ciebie. W końcu, czego się nie robi dla fanek, które mają tak pierdolnięte przyjaciółki?- spytał, kładąc Małą do wózka. Aaaaa! Mega. Reszta uśmiechnęła się podejrzanie, jakby wiedzieli co Mu chodzi po głowie, i byłoby to coś na prawdę... bo ja wiem, intrygującego? Szalonego? Chuj wie. Z resztą, cała ta sytuacja jest szalona, więc co mnie w sumie dziwi. Ale kurwa, najważniejsze- na prawdę się udało.
Tak więc, podałam Im adres, opowiedziałam trochę o Florze, o tym, że taka popierdolona, niestety, jestem na co dzień, i że to nie jednorazowy wybryk, i ogólnie trochę pogadaliśmy. O dziwo, i Tomowi i Billowi podeszłam tak do gustu, że nawet mnie odwieźli autem Billa (kurwa, piękne i duże, muszę znaleźć markę tego auta w necie, och ja i moje autoznawstwo!) pod sam hotel. Ja pierdolę... Flora, gdy dostanie od Nich eee... yyy... cokolwiek będące prezentem, chyba zemdleje. Tak! Udało się! Ha, jestem nienormalna. A Moja mała zielonooka przyjaciółka ma szczęście, że właśnie za to mnie kocha! I pomyśleć, że kiedyś za sobą nie przepadałyśmy. Cóż, tak to jest, jak się nie zna ludzi a się Ich ocenia... Ja, zwariowana, zakręcona, spontaniczna, wszędzie mnie pełno. A Ona była sobie cichutką, drobną, skromną perełką. Tak, była. Dopóki nie poznała mnie bliżej. Mam stanowczo zły wpływ na ludzi. No, ale cóż. Zdarza się. No bo co zrobisz? No nic nie zrobisz! Teraz mogę z czystym sumieniem wrócić z wakacji do Polski. Dobrze, że mama nie wie, czemu uparłam się akurat na urlop w  LA, bo uznałaby, że postradałam zmysły. A może nawet miałaby rację...?







******



 Sadness ( już Liza Torress xd )  - myślę, że teraz jest troszeczkę jaśniej, prawda.? ; d

Dee - rany, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że tu wylądowałaś! czytając Twój komentarz miałam tak ogromny zaciesz na buzi, że łaaał :D

Ka. - dzięki za poprawienie. i nie mówię tego złośliwie, gdyż, naprawdę, nie miałam pojęcia ; o tam, gdzie wyłapałam w już napisanych rozdziałach, poprawiłam : ) domyślam się że może niezbyt oryginalne, i jak narazie, rozgrywam to powoli po swojemu, choć sama niebardzo wiem, na czym stoję :)

Convulette - z drugiej strony... czy na prawdę z tego Billa aż taki dupek .? ; )

Sylwana - mam nadzieję, że nie zawiodę, bo pomysłów mnóstwo, ale nie wiem, co WY na to ;*

attention TH - dziękuję! <3