niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział V

Moje drogie, nie wiem, co dalej, patrząc na to, że dalej nadal nie ma nic. Więc jest pięknie :D


******

Po wysprzątaniu mieszkania, o dziwo w kompletnej ciszy, usiadłam na balkonie z końcówką Jacka Daniels'a, colą, szklanką i fajkami. Płytki przez poranną porę były strasznie zimne, ale jakoś niespecjalnie mnie to wzruszało. Flora nie odezwała się od półtorej godziny nawet słowem. Nie wiem, czy to kwestia szczęścia, nieszczęścia, rozżalenia, depresji... Matko Boska! Myślę nad tym co ma w głowie, a z tego zmęczenia nawet ani razu Jej o to nie spytałam. No ja pierdolę. Rewelacyjna ze mnie przyjaciółka, naprawdę. Przywaliłam sobie skromnego facepalma z plasknięciem na pół osiedla, i już miałam wstać i iść do Niej, gdy potargana, totalnie nieogarnięta, z lekko styranym makijażem po wczorajszym melanżu Flora stanęła w drzwiach balkonowych. 
-Stało się coś? Słyszałam, jak wyjebałaś sobie z liścia. A robisz to rzadko, w sumie tylko wtedy, gdy myślisz o czymś, o czym nie powinnaś.- spytała z zatroskanym uśmiechem. No tak, cała Flora. Choćbym nie wiem jak nawalała jako przyjaciółka, zawsze zmartwiona i kochająca...
-To był raczej facepalm w skutek demotywacji swoim własnym, jakże nieprzyjacielskim zachowaniem...- odpowiedziałam, analizując to, jak to dziwnie ujęłam. Polałam sobie jacka z colą, i spojrzałam na nią pytająco. Westchnęła głęboko, zarzuciła swe bujne loki do tyłu, i poszła do kuchni po szklankę. Od zawsze w sumie miałyśmy tak, że rozumiałyśmy się bez słów. Choć jak na fakt tego, że kiedyś się strasznie nie lubiłyśmy, było to bardzo dziwne zjawisko na samym początku pozytywnej trasy tej znajomości. Przesunęłam opuszkiem palca po chłodnym brzegu szklanki. Wiatr delikatnie zawiał, przez co przeszedł mnie dreszcz... Jak na tą porę i tak jest wyjątkowo ciepło. Pamiętam, jak spędzałyśmy razem pierwszy swój taki poranek. Kompletny przypadek, wtedy pierwszy raz ktoś zrezygnował ze mnie dla kogoś innego... I nie to, że z Nim byłam. Pfff, parsknęłam sama do siebie. Przecież nigdy tak naprawdę nie był mój. Miał święte prawo tak po prostu odejść.  Ale żeby przyjść i oświadczyć mi `To jest Kasia, moja nowa... dziewczyna.` z uśmiechem wymalowanym na twarzy po tym, jak kochał się ze mną dwie noce wcześniej? No właśnie. Kochał. Nie uprawiał seks, nie przeleciał... `Ali, jesteś najpiękniejszym co mnie spotkało w życiu, oby to trwało wiecznie.` a ja głupia wierzyłam. Wierzyłam? Może po prostu chciałam wierzyć. W końcu lubiłam wszelakie bajki i happy endy. Taka moja pieprzona słabość, jak na nastolatkę przystało. Oczywiście nie to, że z tego wyrosłam czy coś, broń boże. Pewnie dlatego to z Nim był też ten cholerny, pierwszy raz... Głupia gówniara. Szkoda tylko, że zanim się zdecydowałam wejść w to na poważnie, a w zasadzie poinformować Go o tym, że mimo swej przeszłości się tego podejmę... On tak po prostu przyprowadził Ją. Piękną, seksowną, cycatą blondynę. Na moje urodziny...! Łzy pokazały mi się ponownie w oczach, a dłonie zaczęły drżeć. 
-Czy Ty znowu myślisz o swojej przeszłości z Matim?- spytała, odchrząknąwszy. Tak, nasze czytanie sobie w myślach miało swoje minusy...
-Raczej o jego wieeeelkiej miłości z Lolitką.- tak, tak właśnie nazywali Kasię. Że też to Mateuszowi nie dało do myślenia. Chyba po prostu za mało literatury francuskiej. No nic...
-Hah, no tak. Lolitka... Ali, daj sobie spokój. Proszę.- usiadła za mną na zimnej posadzce, i objęła mnie, dokładnie tak samo, jak kilka lat temu. Wtedy łzy leciały potokiem, a mimo całej nienawiści do siebie nawzajem za przeszłość, obdarzyła mnie takim ciepłem, dokładnie tym samym, co dziś jako przyjaciółka... Kasia bardzo szybko kopnęła Go w dupę. Zaraz po tym, gdy na imprezie Jego ojca poznała jakiegoś pieprzonego właściciela salonu samochodowego. Istotne jest to, że między Nimi było jakieś 20 lat różnicy? Nie sądzę...
-I w sumie, gdyby nie Oni, nie byłybyśmy teraz tak blisko, a ja bym nie poznała chłopaków. Toma zwłaszcza...- ścisnęła mnie mocniej i cmoknęła w policzek. Pociągnęłam łyka swojego ulubionego trunku na tak ciężkie poranki i odchrząknęłam.
-No właśnie, co z tym Tomem? I jak w ogóle wrażenia?- spytałam, od razu się rozpogadzając. Mateusz, wypierdalaj z mojej głowy, bo wcale nie zasługujesz na to, by występować w niej choć przez chwilę nawet jako pierdolona pchła na psie. 
-Jest fajnie. W sumie, pewnie było. Znaczy wiesz, wymiana adresem mailowym i fajnie jest, ta? I tak pewnie jestem dla Niego jakąś tam jedną z wielu, ale wiesz, nie każda fanka ma cały zespół na swoich urodzinach. Tylko wiesz, coś się zaczyna, kończy się, i takie tam inne... A powiedz mi, co jest między Tobą a Billem?- spytała, jakby co najmniej naprawdę coś było. Parsknęłam śmiechem na samo wspomnienie wieczoru spędzonego głównie z Nim. Pierwszy raz tak dobrze mi się z kimś przekomarzało i nabijało z siebie nawzajem. 
-No nic, a co ma być? Ma mnóstwo makijażu na twarzy. I nadal uważam, że hetero to On nie jest, choć wiem, że niszczę Ci tym całe Twoje młodzieńcze życie.- odpowiedziałam, z szerokim uśmiechem. Taa... Pamiętam, jak mi pierwszy raz Ich włączyła. Naprawdę? Fanka Tokio Hotel? Boże, powstrzymaj mnie od uderzenia głową w ścianę... Przecież to niemożliwe. Jak to się, do cholery stało, że ja nie zauważyłam wcześniej że coś z Nią nie tak? Ach, nie. Widziałam to przez jakieś 7 lat. Teraz nagle coś pękło. I ten kawałek, i tamten... i och i ach, bo Bill, bo Tom... Matko, jak ja przez to przebrnęłam to ja nadal nie wiem. Potem pamiętam ataki głupawki u Niej w domu, jeszcze gdy mieszkała w centrum. Do ich muzyki. Z czasem szło dla Niej przywyknąć do wszystkiego... Jej śmiech był tak zaraźliwy, że nie dało się być na niego obojętnym. Nadal nie rozumiem, jak to się stało, że stała się towarzyska dopiero w liceum, przy moim boku. Przecież Ona była stworzona wręcz do tego by otaczać się ludźmi, choćby dla Ich własnego dobra. 
Odpaliłam papierosa, podałam go Florze, i odpalając kolejnego dla samej siebie, spytałam
-Rany, uwierzyłabyś jeszcze 6 lat temu, że będziemy siedzieć na balkonie u Ciebie, pijąc whiskey, paląc szlugi, i wspominając to, że dwie godziny temu jeszcze byli tu chłopaki z TH bo Ich dla Ciebie dorwałam w LA?
Nie do wiary. Właśnie tak było. Och, i nie do wiary, jak Ona się przez te lata rozpiła. Tak, to była ta `zła cecha` którą nabyła przy mnie. Choć dla mnie to nadal nie do uwierzenia, że dziewczyna idąca do drugiej klasy liceum pije swoje pierwsze piwo w towarzystwie swej przyjaciółki po roku imprez z Nią nie pijąc wcale. to wszystko było tak bardzo wyjątkowe. Nic w tej znajomości nigdy nie było tak normalne, jak być powinno. 
-Hahahahaha. No nie, w życiu. Pamiętam nadal, jak na urodziny Twoje zaproszenie dostałam dlatego, że ubłagała Cię o to Natala. Ach, no i Mateusz... widzisz, zawsze mówiłam, że jesteś suką bez serca. A tu nagle bach, ja pomagam sprzątać dziewczynom, a Ty siedzisz na balkonie i wyjesz. Muszę przyznać- niezapomniany widok.- odpowiedziała, wybuchając śmiechem. Poczuła dziwny ucisk w brzuchu. Hm, suka bez serca. No tak, za taką dość często uchodziłam... Ale przecież to nie było wszystkim na złość, tylko po to, by chronić samą siebie i swoich bliskich. Tak jak wtedy, gdy gdy Kuba po raz pierwszy zdradził Florę. No wtedy się nie dało inaczej, jak po prostu osiedlową Księżniczkę z jednorazowego numerku poinformować, iż Kubuś lubi zmieniać zabawki na jednym placu zabaw, co jest jego częstym błędem. A na pytanie Kuby, czy nie wiem, czy Flora nie chciałaby do Niego wrócić, odpowiedzieć że Ona na pewno już pędzi do Niego ale raczej by Mu wyjebać, po czym rozmachnęłam się, przypierdzieliłam Mu i dodałam  `oops... nie zdążyła. PIERWSZA!`,  po czym odwróciłam się na pięcie, i poszłam w innym kierunku. Hahahaha. I ta jego mina... Boże, kolejny dupek w naszym życiu.
-Flora, a pamiętasz, jak planowałaś uparcie stratę dziewictwa z Kubą w ramach osiemnastych urodzin?- uśmiechnęłam się. To było niewiele przed zdradą. Zielonooka wstała, oparła się o poręcz, i pewnym siebie głosem odrzekła 
-Boże, boże, boże. Ali, nie uwierzysz, ale... jestem dziewicą!- na samo to wspomnienie obie ryknęłyśmy śmiechem. No tak! Chciała, by wszystko było idealnie, jak w bajce. A gdy zapytałam czemu nie zrobi tego wszystkiego spontanicznie, jak należy, wtedy dokładnie te słowa padły w odpowiedzi.
-A pamiętasz, jak się kłóciłaś z naszym kochanym wychowawcą caaaałe liceum?- spytała. O kurczę. No tak, pan Adam. Moja ulubiona postać z tamtych czasów. Jeśli ktokolwiek uważa, że nie ma nauczycieli, którzy przyznają się uczniom, że nie są bystrzy, i że z niczym sobie nie radzą-  powinien natychmiast poznać pana Adama, którego byłam koszmarem całe trzy cholerne lata. No, ale co w tym dziwnego, skoro stale ja musiałam być wychowawcą za Niego... Rany, ile razy broniłam dupy całej klasie, poszczególnym osobom... Taka moja słabość. Zawsze stawałam za ludźmi, broniłam Ich, pomagałam. Jedni mnie za to kochali, a inni... nienawidzili. A ile razy słyszałam, że nie zbawię całego świata... łoo matko. 
-No tak. I jak dostałam uwagę, a gdy na pytanie za co, padła odpowiedź że za bluźnienie, było jedno wielkie `kuuurwaaa noooo...` też.- otuliłam się ramionami. Robiło się chłodno, i jasno. Dopiłam drinka, polewając już kolejnego. Spojrzałam na Florę, która bez słowa podała mi swoją szklankę.
Czasami miałam wrażenie, że razem byłyśmy nieśmiertelne. No, bo jak na swój wiek, to naprawdę przeszłyśmy sporo. Znowu przeszył mnie dreszcz. Spojrzałam Florze w oczy. Nie miała w nich wypisanego tego, co przeszła. Tej nieufności wobec mężczyzn po tym, jak jeden z jej chłopaków kilkakrotnie podniósł na Nią rękę... Tego braku swobody przez nadopiekuńczą matkę... Tej nieśmiałości wobec ludzi... Tego, jaka skryta i zamknięta w sobie była z powodu wciąż tkwiących w pamięci kompleksów związanych przez złośliwe komentarze co do Jej wyglądu czy ubioru jeszcze w szkole podstawowej... Wyglądała na piękną, inteligentną i pewną siebie kobietę. I tylko ja tak naprawdę wiedziałam, co kryło się pod pięknymi, grubymi włosami, śliczną buzią, i cudownym zielonym spojrzeniem...
Tak naprawdę, wbrew temu, co wszyscy sądzili, my się wcale od siebie nie różniłyśmy. Obie sporo przeszłyśmy, choć faktem jest, że Flora ciut więcej, ale wyścig jest bardzo wyrównany. Ja, ojciec zostawił nas, gdy byłam malutka. Gdy popłakałam się przy którejś wizycie, mając osiem lat, stwierdził, żebym przestała się mazać bo bardziej pokocha mojego braciszka przyrodniego. Flora. Tatuś odszedł do młodszej, mamusia idealna, modelka, wciąż miała problemy sama ze sobą, więc co dopiero z własną córką. Nie była w stanie pojąć tego, że nasz Aniołek ma latek ciut więcej niż wtedy, gdy ojciec chciał Ją porwać za granicę wraz ze swoją raptem kilka lat starszą od Flory kochanką. Ponoć na lotnisku odbyła się scena niczym w filmach sensacyjnych podczas odbijania zakładników. Do facetów jak do ojców, żadna z nas szczęścia w życiu nie miała. I o ile u mnie można to było zgonić na karmę za mój od jakiegoś czasu tryb życia, o tyle u Niej? Nie mam pojęcia. Zwykły pech i tyle. Jeden zdradzał, drugi podniósł kilka razy rękę, trzeci, próbował zmusić do seksu... moją niewinną Gwiazdkę. Zakaz zbliżania się poszedł. Zawiasy i takie tam. Za to, że mała kurwa omal Jej nie zgwałciła... Tak, przeszła więcej ode mnie... Kochałam Ją jak siostrę, i życie bym za Nią oddała. 
Kolejny dreszcz. Boże, nawet nie wiem, kiedy w milczeniu wypiłyśmy drinki. 
-Po papierosie i spać?- spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Matko, już było jasno. Rozejrzałam się po ogródku przy balkonie. Tak, jednak mieszkanie na parterze miało swój urok. 
-Tal, stanowczo- odpowiedziałam z uśmiechem, wyciągając nam po fajce z paczki. 
-Ciekawe, czy chłopaki zostali w PL, czy wrócili do siebie, czy jak....- Flora zadręczała się, odpalając papierosa.
-Pewnie wrócili. Daj spokój. Przeżyłaś najlepszą przygodę w swoim życiu a teraz będziesz się dąsać?- pyrgnęłam Ją z bara. Nie chciał, żeby się smuciła. 
-Po za tym, nadal nie otworzyłaś od Nich prezentu! Masz zamiar to w ogóle zrobić, czy podoba Ci się sposób w jaki jest zapakowany, więc postawisz go tak sobie na półce?- spytałam, parskając śmiechem. Spojrzałam na drobny pakunek  wyglądający jak zapakowana w papier pakowny kartka A5. Byłam tak nieprzytomna, że nawet nie chciało mi się próbować domyślić, co tam jest. Zwłaszcza nie po tym, jak w ramach ogólnego prezentu wtargnęli sobie do nas na imprezę. Bo bałam się, co w takim razie może znajdować się tam.

Gdy już w końcu położyłyśmy się w wieeeelkim łóżku Flory, było tak jasno, że nie byłam pewna, czy w ogóle zasnę. Mała padłą dość szybko, a ja leżałam, zastanawiając się nad wszystkim, jak to pijana ja. I chociaż naprawdę czułam się zmęczona, to moje myśli wciąż krzątały się w kółko po wszystkich tematach świata, włącznie z tym, czy pingwiny mają kolana, byle bym tylko zasnąć nie mogła. Taaa... Tak bardzo chce mi się spać. No, dalej Ali, spaaaaać! Jedna owieczka, druga owieczka, żyrafa, krowa, żółw, stół, ikea, eeee makarena! Kurwa mać. Usiadłam z wrażenia. Łał, nawet mamy słoneczko. Tak naprawdę nadal dręczył mnie Mateusz. Pojawił się ostatnio znikąd, robi z powrotem za naszego wielkiego przyjaciela, i cały czas próbuje się dobić do mnie samej. A ja naprawdę nie chcę rozmowy z Nim sam na sam tak bardzo jak niczego innego na świecie. Unikam tego od paru tygodni, tak jak przez całe swoje życie szpinaku. Hahahaah. Moja głupota mnie naprawdę przerasta. Spojrzałam jeszcze raz za okno. Kiedyś wszystko się ułoży, i będę szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. Nawet gdybym sobie miała to kurwa narysować... Ciekawe co ten dzisiejszy dzień przyniesie. Wtuliłam się z powrotem w poduszkę i wiedziałam, że tym razem uda mi się już usnąć...


Walenie do drzwi zerwało mnie na równe nogi. Kurwa mać, Spojrzałam na zegarek na ścianie na przeciwko łóżka. 9 rano. Kto normalny o tej godzinie się tak dobija?! Psy czy jak?! Osunęłam się prawie turlając się z łóżka. Matko Boska. Nienawidzę kogoś, kto stoi za drzwiami, ktokolwiek by to nie był. Naprawdę. Spojrzałam na Florę, która raczej nie wyglądała jakby planowała się choć obudzić, a co dopiero ruszyć do drzwi w celu ich otwarcia. Tak, jasne. Przecież to takie normalne. Spojrzałam na siebie w lusterku Jej toaletki. O matko... Pięć tysięcy kosmetyków rozrzuconych po niej, a ja na środku w lustrze wyglądająca jak idź stąd i nie wracaj. To takie klasyczne. Zaciągnęłam na siebie spodnie dresowe Flory, i w tych szarych, bawełnianych dresach i przydużej, czarnej koszulce z napisem `Pokaż Cycki Dam Ci Ciastko` maszerowałam w stronę drzwi. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym się po drodze nie potknęła o powietrze, własną nogę, czy jakąkolwiek inną wyimaginowaną przeszkodę na potrzebę moich pechowych sytuacji. Ale pierdolnięcie! Na bank słyszał to ktoś nadal dobijający się do drzwi. Podeszłam więc do Nich, spojrzałam w wizjer, i nie uwierzyłam. Oparłam się o nie plecami, próbując wyrównać swój oddech. No nie! Naprawdę, do cholery?! Naprawdę?!



******

Ka. - a ja myślę, że jakby Flora wylądowała z Nim w łóżku, zrobiłoby się nudno i do dupy :P taka moja skromna opinia :D co do natchnienia- hahahahahaa. Mam nadzieję, że wróci, bo to ostatnia rzecz jaką miałam napisaną. 

Sylwia - Rany, przepraszam, mam wyrzuty sumienia że odciągam Cię od Twoich codziennych obowiązków. Wierz mi- niechcący :D Chyba każdy by zazdrościł takiej przyjaciółki. No, bynajmniej ja na pewno :D

Liza - Misiaczku mój, dbaj o pieska bo psy to najcudowniejsze i najwierniejsze stworzenia na ziemi, pamiętaj xd Ali i Bill na balkonie? oO zaraz po tym, jak ja zostanę baletnicą tańczącą główną rolę w Jeziorze Łabędzim. Jak najbardziej, wtedy właśnie tak :D A faceta, jak nie było, tak, BAM, nie ma. I o. !

Dee - Dziękuję, ale nadal nie pomogło :D mam nadzieję, że jakoś pójdzie z górki w tym tygodniu... Gwarantuję Ci, że Mateusz niestety pojawi się jeszcze nie raz i nie dwa. I choć wcale nie jest szkodliwą postacią, to będzie baardzo irytował :D A konsekwencje... ja o nich niestety nigdy nie myślałam, więc bohaterowie u mnie również niespecjalnie :P